[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Malko poczuł, jak po szyi spływa ciepły strumyczek. Nie widział żadnego wyjścia z tej
sytuacji. Albańczycy nie mogli utracić twarzy. W żaden sposób nie mogli się zgodzić na
wypuszczenie więznia. Przystawione do szyi ostrze drgnęło. Przez szparę w drzwiach ujrzał Marjorie
Felder.
- Niech im pani powie, że on chce samochód. I chce odjechać wraz ze mną.
Przetłumaczyła, a potem niemal natychmiast dała odpowiedz.
- Mówią, że to w ogóle nie wchodzi w rachubę.
Wszystko to pana wina. Uprzedzali, że jest niebezpieczny.
Byli w martwym punkcie.
Ostrze w ręku Abu Rifaha coraz głębiej kroiło szyję Malka, milimetr po milimetrze... Usłyszał
jadowity szept:
- Zdechniesz tu, jeśli nic się nie zdarzy!
Sofia opanowała ból i uczucie paniki. Nadal czuła ogień w środku, ale zaczęła zdawać sobie
sprawę z tego, co się wokół niej dzieje. Michel Abu Rifah stał obrucony plecami do niej. Widziała
chude pośladki, drżące z napięcia. Wszystko słyszała. Znała również Albańczyków: pewno nie
pozwolą mu uciec. Będą mieli gdzieś dwoje martwych cudzoziemców. Przesunęła dłonią po szyi,
ścierając niewielką plamę krwi.
Udało jej się ujść cało. podsunęło jej pewien pomysł. Wstała ostrożnie.
Michel usłyszał skrzypienie łóżka nie odwracając głowy, rzucił:
- Co tam robisz, kurwo?
Włoszka stanęła za nim. Delikatnie przytuliła się do niego od tyłu.
Poczuła, jak przez jego plecy przebiegają dreszcze.
- Chcę znowu poczuć w sobie twój wielki ogonek - szepnęła mu w ucho.
Tak dobrze mnie przeorałeś...
Otarła się brzuchem o jego pośladki. Zajęczał. Jej dotyk całkowicie wytrącił go z równowagi.
Nie wiedział, gdzie się znajduje.
Jego mózg płonął. Sofia z niezwykłą łagodnością przeciągnęła dłonią po jego brzuchu i ujęła
jego członek całą dłonią.
- Jest wielki - wymruczała. - Nie chcesz mnie raz jeszcze?
Dotyk jej palców wywołał natychmiastową erekcję. Odwrócił się i rzucił błagalnie: - Spadaj
Zostaw mnie.
Malko nic nie rozumiał z tego dialogu po albańsku, ale odczół, że nacisk ostrza na szyję zelżał.
Mógł się poruszyć, mógł swobodnie zaczerpnąć powietrza. Dłoń Sofii rytmicznie ocierała się o jego
plecy: Michela AbuRifaha. Słowa, które sączyła w jego ucho, zdawały się być jakąś inkantacją.
Policjanci również stali nieruchomo, jak sparaliżowani, nie rozumiejąc nic z tego, co się dzieje.
Nagle Michel krzyknął coś nieartykulowanie, po czym rzucił po albańsku:
- Wychodzić! Wszyscy.
Policjanci przesunęli się ku drzwiom, cały czas celując do nich z pistoletów. Malko czuł, że
więzień za jego plecami cały się trzęsie.
Napięcie sięgnęło szczytu. Ostrze oddaliło się od jego szyi.
- Spadaj! - wrzasnął Michel Abu Rifah.
Malko odwrócił się. Nie zwracając uwagi na jego tryumfującą męskość wyciągnął, rękę i
powiedział spokojnym głosem, jak gdyby nic się nie zdarzyło:
- Niech mi pan to da...
Chłopak zawahał się. Sofia, wtulona w niego, szepnęła:
- Zrób, co mówi i chodz, wez mnie.
Michel Abu Rifah jak automat podał swoją prowizoryczną broń Malkowi.
Ten skierował się do drzwi. W momencie, gdy wychodził, usłyszał bolesne rzężenie i od
wrócił się. Sofia leżała z nogami zadartymi do góry. Abu Rifah klęczał przed nią i raz za razem
wbijał członek w jej wnętrze. Jego szczupłe pośladki drgały, biodra poruszały się z furią, jakby
wstrząsał nimi szok elektryczny. Malko wyszedł i zamknął drzwi za sobą. Jego serce zaczęło bić
spokojniej, prawie normalnie. Albańczycy na korytarzu stali otumanieni, nie wiedząc, co myśleć.
Powiedział do Marjorie Felder:
- Niech pani im przekaże, że odtąd już wszystko pójdzie dobrze.
Michel Abu Rifah leżał wyciągnięty na ciele Sofii, z członkiem wciąż wbitym w nią i płakał
jak dziecko. Wielkie łzy spływały na ramiona włoskiej dziwki. Ta gładziła go po włosach i mówiła
łagodnie:
- Wydostaniesz się stąd. Tylko nie rób głupstw.
Chłopak z wolna się uspokajał. Wstał. To było jak wygnanie z raju.
Mimo, że w pokoju było gorąco, drżał jak osika, patrząc w okno.
Sofia zrozumiała, że ma ochotę skoczyć.
- Odwiedzę cię. Obiecuję.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
Zaczął się ubierać. Kiedy był gotowy, Sofia otworzyła drzwi, stając naprzeciwko niewielkiego
tłumu, zgromadzonego na korytarzu.
- Proszę - powiedziała. - Chce z panem mówić.
- Nazywa się Philip Westland - zaczął Michel Abu Ri fah beznamiętnie.
- Ale w obozie nosił nazwisko Abu Suleyman. Wielu ludzi zna go tylko pod tym nazwiskiem.
Trzeba było uważać. Nigdy nie wiadomo, czy gdzieś się nie wkręciły jakie typy z FBI. Albo ze służb
pakistańskich.
- Mówił pan, że wrócił do Stanów...
- Tak. Oum Hafsa przekazała mi list od niego kilka miesięcy temu. Mieszka w Rockville. To
północne przedmieścia Waszyngtonu. North Cameron Dnve 1861. Mieszka z rodzicami.
- Zanotował pan jego adres?
- Wyryłem na ścianie celi, by móc kiedyś się z nim spotkać. List spaliłem.
- Czym teraz się zajmuje?
- Nie wiem. Myślę, że cały czas jest w kontakcie z al Kaidą. Naprawdę uważa, że islam jest
najlepszą odpowiedzią na wszystko i sądzi, że społeczeństwo, w którym żyje, jest złe. Opowiadał mi,
że wiele razy w ciągu tygodnia bywał w meczecie, by dyskutować o teologii. Nie interesuje się
kobietami, nie pije alkoholu.
- Pan przeszedł przez to samo - zauważył Malko.
- To inna rzecz. Nigdy nie skończyłem z kobietami ani z alkoholem. Ale uważam, że walka w
obronie islamu jest słuszna. Byłem zadowolony, że mogę bić się z Serbami w Kosowie. Jest dużo
niesprawiedliwości na świecie.
- Jak wygląda Philip Westland?
- Wysoki, blondyn, silny. Chyba z metr dziewięćdziesiąt. Ale jest bardzo łagodny. Kiedy go
znałem, nosił brodę i wąsy jak prorok. I długie włosy.
Przypomina Jezusa Chrystusa.
- Czy myśli pan, że może być zamieszany w zamachy, mimo że jest taki łagodny?
- Chciał brać udział w dżihadzie - wyjaśnił Michel, - W Jemenie był w tym czasie, gdy miał
miejsce zamach na USS Cole. Bardzo żałował, że nie brał w nim udziału. Dla niego wejście okrętu
amerykańskiego do arabskiego po rtu było aktem wojny... A potem wielu jego przyjaciół biło siew
Czeczenii. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl