[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ZupeÅ‚nie wbrew wÅ‚asnej woli poczuÅ‚a narastajÄ…cÄ… chęć do Å›miechu. Jedyny w swoim rodzaju klejnot bezprawnego zachowania Dallasa rozbroiÅ‚ jÄ… skuteczniej niż cokolwiek innego. ZachÄ™cony jej rozbawionÄ… minÄ… Dallas brnÄ…Å‚ dalej. - W oczach moich dwóch przyjaciół, których musiaÅ‚em w to wciÄ…gnąć i mojego informatora w mieÅ›cie mam definitywnie zrujnowanÄ… reputacjÄ™. CzujÄ™, że rozpowszechnienie plotki o tym, że Cameron zostaÅ‚ niewybaczalnie skompromitowany bÄ™dzie jedynie kwestiÄ… czasu ... SpróbowaÅ‚a zmarszczyć brwi i nie wyszÅ‚o jej to zbyt dobrze. - Powinnam ciÄ™ zastrzelić. - Ale nie jesteÅ› już na mnie wÅ›ciekÅ‚a? - OczywiÅ›cie, że tak. To byÅ‚ nÄ™dzny, zdradziecki, zÅ‚odziejski wybieg. _ Motywowany kompletnÄ… desperacjÄ…, zapewniam ciÄ™" - To o niczym nie Å›wiadczy - odparÅ‚a zÅ‚oÅ›liwie. - MogÅ‚am zaplanować sobie, że przyjdÄ™ potem i opróżniÄ™ sejf. - Po co? - zauważyÅ‚ rozsÄ…dnie. - To drobiazg w porównaniu z tym, co sama posiadasz. Troy wycelowaÅ‚a w niego morderczy palec. - Ha! Prawda zawsze wyjdzie na jaw! StwierdziÅ‚eÅ›, że nie jestem zÅ‚odziejkÄ…, bo nie muszÄ™ niÄ… być. Dallas wydawaÅ‚ siÄ™ z lekka zatroskany. - Może i tak. Ale bardziej dlatego, że poznaÅ‚em ciÄ™ trochÄ™ w ciÄ…gu tych ostatnich dni. Nie jesteÅ› zÅ‚odziejem. - A kiedy Troy wydaÅ‚a z siebie nieco pogardliwy dzwiÄ™k, dodaÅ‚ impulsywnie: - Jestem tego tak pewny, że gotów jestem towarzyszyć ci w nastÄ™pnej wyprawie. Troy zaczęła Å›miać siÄ™ jak szalona, ale niechÄ™tnie musiaÅ‚a przyznać, że imponuje jej jego gotowość wziÄ™cia udziaÅ‚u w czymÅ›, co - przynajmniej na poczÄ…tku - uważaÅ‚ za bezprawie i niemoralność. - WydawaÅ‚o mi siÄ™, że uważasz krawÄ™dz niebezpieczeÅ„stwa za bardzo Å›liskÄ…. Czy jesteÅ› pewien, że chcesz siÄ™ przejść po tej krawÄ™dzi? Dallas westchnÄ…Å‚ lekko. _ Pewnego dnia przekonasz siÄ™, panno Bennett, że jeÅ›li chodzi o ciebie, nie mam żadnego instynktu samozachowawczego. Wstydliwe, ale prawdziwe. Bez wÄ…tpienia bÄ™dÄ™ bezlitoÅ›nie szantażowany przez moich dawnych przyjaciół do koÅ„ca moich dni, ponieważ byÅ‚em zmuszony obnażyć przed nimi mojÄ… duszÄ™ i wyznać obsesjÄ™ na punkcie szlachetnej wÅ‚amywaczki. Moje życie wisiaÅ‚o na wÅ‚osku za każdym razem, kiedy wsiadaÅ‚em do tej czarnej, zabÅ‚Ä…kanej rakiety samonaprowadzajÄ…cej, którÄ… dowcipnie zwiesz samochodem. I na koniec, ale nie najmniej ważne: zdaje siÄ™, że podjÄ…Å‚em niewzruszonÄ… decyzjÄ™ o zwiÄ…zaniu mojego życia z czerwonowÅ‚osÄ… pół-FrancuzkÄ…, wÅ‚amywaczkÄ…, która przypadkiem jest też stypendystkÄ… Rhodes, ekspertem w dziedzinie elektroniki, pilotem, filarem waszyngtoÅ„skiego towarzystwa, filantropkÄ…, dość utalentowanÄ… piosenkarkÄ… i osóbkÄ… o najbardziej porywczym charakterze, jakÄ… kiedykolwiek znaÅ‚em. OdetchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko i dodaÅ‚ oschle: - Na pani zdrowy rozsÄ…dek, panno Bennett, czy to wszystko czyni ze mnie stosunkowo zdrowego na umyÅ›le, obdarzonego instynktem samozachowawczym samca? - Nie - Troy miotaÅ‚a siÄ™ pomiÄ™dzy napadem Å›miechu a zadumÄ…. - A zatem uważam Å›liskÄ… krawÄ™dz niebezpieczeÅ„stwa za miejsce w sam raz dla mnie. PrzyglÄ…daÅ‚a mu siÄ™ przez chwilÄ™, po czym nagle stwierdziÅ‚a: - MiaÅ‚am być wÅ›ciekÅ‚a. - A jesteÅ›? - Nie. - Doskonale. - JesteÅ› zboczonym ... - Szszsz - przerwaÅ‚ surowo. Zrujnujesz moje mniemanie o tobie jako o damie, jeÅ›li nazwiesz mnie tak, jak sÄ…dzÄ™, że chciaÅ‚aÅ› mnie nazwać. - Dama? - Troy przyjrzaÅ‚a mu siÄ™ z niekÅ‚amanym zdumieniem. - UsiÅ‚ujesz być dowcipny? - Ani trochÄ™. Po dÅ‚ugim namyÅ›le i jeszcze dÅ‚uższej obserwacji doszedÅ‚em do wniosku, że jest pani, panno Bennett, tym, co zwykÅ‚o nazywać siÄ™ damÄ…. Ponieważ sÅ‚owo to wytarÅ‚o siÄ™ nieco, proszÄ™ zrozumieć je w tradycyjnym znaczeniu. Troy oparÅ‚a siÄ™ Å‚okciem o najbliższe krzesÅ‚o" , zachwycona, choć i zdziwiona, ale starajÄ…c siÄ™ nie okazać tego. - Rozumiem. DziÄ™kujÄ™. A czy ty jesteÅ› ... tradycyjnym dżentelmenem? - CzuÅ‚em, że zapytasz o coÅ› takiego - skrzywiÅ‚ siÄ™ Dallas. - No wiÄ™c? PatrzaÅ‚ na niÄ… przez chwilÄ™, po czym powiedziaÅ‚ powoli i caÅ‚kiem spokojnie: - Gdybym nie byÅ‚ przynajmniej jakÄ…Å› wariacjÄ… na temat dżentelmena, panno Bennett, nie zaliczyÅ‚bym tylu nie przespanych nocy ani niemal tak samo licznych zimnych pryszniców. Bo wtedy postaraÅ‚bym siÄ™ z caÅ‚e¬go Å‚ajdackiego serca ... hm ... skÅ‚onić ciÄ™ ... do poddania siÄ™ tej iskierce, która jest miÄ™dzy nami. - Brzmi to jak bardzo ostrożna mowa - mruknęła Troy. - Dobrze, że to zauważyÅ‚aÅ›. - Jasne, że zauważyÅ‚am. Tak samo jak twojÄ… rezerwÄ™ przez ostatnie trzy dni. . - I? - zapytaÅ‚ z przesadnie szczeniackim, peÅ‚nym nadziei spojrzeniem. - Podziwiam ciÄ™. - Wielkie dziÄ™ki. - No i ... ? - Nie potrafisz nic wiÄ™cej? Troy rzuciÅ‚a mu spojrzenie niewiniÄ…tka. - Daj pan spokój, panie Cameron. JeÅ›li rzucÄ™ SiÄ™ w paÅ„skie ramiona i ... hm ... lubieżnie oddam siÄ™ tej iskierce, o której pan wspomniaÅ‚, raczej nie pomyÅ›li pan już o mnie jako o damie, czyż nie? Dallas skrzywiÅ‚ siÄ™ z niesmakiem. - Zdaje siÄ™, że sam siÄ™ w to wkopaÅ‚em. - Też bym tak to okreÅ›liÅ‚a. MarszczyÅ‚ siÄ™ przez chwilÄ™, aż nagle jego twarz rozjaÅ›niÅ‚a siÄ™: - Ach ... chyba mam. Zmiana strategii. - Tak? - Wyjdz za mnie. Troy poczuÅ‚a, że jej szczÄ™ka opadÅ‚a nisko. WiedziaÅ‚a, że ma otwarte usta i nie, miaÅ‚a najmniejszego zamiaru zrobić z tym cokolwiek. Dallas wydawaÅ‚ siÄ™ tego nie dostrzegać. Spokojnym tonem osoby, która znalazÅ‚a rozsÄ…dne wyjÅ›cie z trudnego, Å›liskiego problemu, wyjaÅ›niÅ‚: - Wiesz, to chyba najlepsze wyjÅ›cie. Zachowasz w moich oczach cnoty damy, a ja znowu bÄ™dÄ™ mógÅ‚ brać gorÄ…cy prysznic. Co do snu, nie jestem tego zupeÅ‚nie pewien, ale ... - ZwariowaÅ‚eÅ› - stwierdziÅ‚a bezbarwnym gÅ‚osem. - O, to zabolaÅ‚o - odparÅ‚ Dallas, najwyrazniej zasmucony. Zdezorientowana i totalnie zaskoczona - a zdarzyÅ‚o jej siÄ™ to w życiu zaledwie kilka razy - usiÅ‚owaÅ‚a uporzÄ…dkować wÅ‚asne myÅ›li. Przelotnie wspomniaÅ‚a swe wczeÅ›niejsze wÄ…tpliwoÅ›ci, czy Camero n zechce zabrać jÄ… do domu i przedstawić Mamusi. WiedziaÅ‚a tylko jedno - Dallas mówiÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|