[ Pobierz całość w formacie PDF ]
umarła, a ja poszłam do służby. Ale kamyki zabrałam ze sobą i dużo już rozdałam maglarkom i po sklepikach. Jak pani się coś podoba, to niech pani sobie wezmie. Mnie to niepotrzebne. Oddałam jej biżuterię i jestem teraz w okropnym kłopocie. Przecież nie mogę trzymać u siebie złodzieja, a zwłaszcza Turczynki. Muszę ją oddalić koniecznie. 21 lutego Przyniesiono mi moją suknię balową. Wieczorem pozapalałam wszystkie świece i ubrałam się w nią. Jestem zrozpaczona. Wyglądam szkaradnie. Ramiona moje są straszne, a ręce poro- śnięte ciemnymi włosami. Chciałam je opalić, ale sparzyłam się dotkliwie. Na szczęście ura- tują mnie rękawiczki. Krawcowa obdarła mnie okropnie. Za dodatki policzyła kilkanaście rubli. Będę musiała znów coś sprzedać. Zresztą u nas w domu zawsze przed balami coś za- 26 stawiano w sekrecie przed ojcem. Mama była u mnie wczoraj, ale, rzecz dziwna, jak moje małżeństwo oddaliło mnie od rodziców. Jesteśmy teraz ciągle na stopie ceremonialnej i skła- damy sobie wizyty jak obcy ludzie. Nie chciałabym, ażeby mama dostrzegła, że mam pie- niężne kłopoty. Udaję więc, że mi nic nie brakuje, a nawet mam więcej niż mi potrzeba. Sio- strom także za nic w świecie nie przyznałabym się do jakiegokolwiek braku. Może jest to duma, może głupota, ale to jest silniejsze ode mnie i inaczej być nie może. Powiedziałam mamie, że idę na bal z paniami Troickimi, mama zdawała się być tym zdziwiona i zaniepo- kojona. Próbowała nawet wpłynąć na mnie, ażebym wymówiła się od towarzystwa tych pań. Odpowiedziałam, że to niemożliwe, gdyż taka jest wola Juliana. Zdawało mi się przez chwilę, że mama chciała mi coś ważnego powiedzieć, ale namyśliła się i zaniechała swego zamiaru. Gdy Julian przyszedł, mama wstała i pożegnała się. Widocznie mój mąż i moja matka nie lubią się i nie mają do siebie zaufania. Podobno zwykle tak się dzieje. Dlaczego u nas miałoby być inaczej? 25 lutego Po balu. Czy zdołam opisać to wszystko, co przeżyłam przez tę jedną krótką noc, a dla mnie jak wieczność nieskończoną? Więc przede wszystkim wyjazd nasz z domu w wynajętej karecie i zbyt wielkich berla- czach, które mi przeszkadzały zejść ze schodów. Anna niosła za mną tren sukni, a na dole i w bramie zebrały się wszystkie sługi z całej kamienicy i kilku szewskich chłopaków. Za nami szedł Julian, zły i nachmurzony. Od rana tego dnia robił mi sceny i awanturował się z Anną. Wreszcie pojechaliśmy po panie Troickie, które już ubrane i okryte futrami, oczekiwały nas ze zle tajoną niecierpliwością. Byłam szczęśliwa, że uniknęłam badawczego wzroku Izy. Choć zasłoniłam solniczki" dwiema kokardami z gazy, wiedziałam, że wyglądam zle i robię nędzne wrażenie. Przybywszy do ratusza, już wchodząc do sali, straciłam po prostu przytom- ność. Tyle świateł, tyle dam, a zwłaszcza tylu mężczyzn, tak dziwacznie na nas patrzących. Nasuwałam, ile mogłam, na siebie swoje sortie de bal", choć wszystkie panie zdejmowały z siebie narzutki przy wejściu do sali. Siedliśmy w kącie pod oknem, z którego wiało. Spojrza- łam na Izę i doznałam oburzenia. Była bardzo piękna i biała. Ma cudowny biust, szyję i ręce. Białość jej była widocznie sztuczna, bo z bliska ciało jej wyglądało jak polakierowane. Była ubrana w bladożółtą gazową suknię, przetykaną srebrem. Rękawy spadały jej z ramion i tylko dwa srebrne galony przytrzymywały je z obydwóch stron. Widocznie Iza wie, że jest bardzo piękna w dekoltowanej sukni; bo nigdy nie widziałam jej tak ożywionej i rozpromienionej, jak w tej chwili. Rozmawiała po cichu z moim mężem, który ciągle był zły i zachmurzony. Muzyka grała walca i tańczono, ale ścisk był straszny i przeważnie panie siedziały, rozma- wiając i śmiejąc się za wachlarzami. Niektóre były bardzo gustownie i kosztownie ubrane, ale nie można było rozróżnić panien od mężatek, tak wszystkie były popudrowane i postrojone. Zaraz zaczęto Izie przedstawiać tancerzy. Mnie nie przedstawiono prawie nikogo. Byłam tym upokorzona, ale zarazem i trochę rada. Wiedziałam, że gdy mnie poproszą do tańca, będę musiała zdjąć swoje okrycie i wtedy moje biedne solniczki" zabłysną w całej pełni. Nie było chyba równie chudej kobiety na całym balu, równie zle ubranej i zle uczesanej. Pragnęłam pozostać tak w kącie poza plecami pani Troickiej cały wieczór. Jej ciemnoczerwona aksamit- na suknia była moim parawanem, odgraniczającym mnie od bawiącego się i wspaniałego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|