[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaraz się nagle urwie, a on sam wróci do rzeczywistości. To niemożliwe, to wszystko jest niemożliwe , powtarzał sobie w myślach. Przywykł do widoku ludzi leżących na ulicy, na podłodze, samobójców wiszących na drzewach, w różnorakiej wręcz pozycji, ale nigdy by nie przypuszczał, że wyobraznia człowieka może posunąć się tak daleko. To jakieś cholerne piekło, którego nie był w stanie ogarnąć. Co tu się, kurwa, dzieje? Co to ma wszystko znaczyć? Czemu tutaj, na takiej wysokości, w taki sposób?! Dlaczego morderca go nie utopił lub po prostu nie zastrzelił? To kompletna aberracja, której nie potrafił pojąć. Boże, to się nie dzieje. To się nie dzieje naprawdę& wyszeptał i poczuł, jak znów opadają z niego wszystkie siły. Nie potrafił się odnalezć w tej sytuacji. I w tym miejscu. To było trudniejsze niż wszystko inne, z czym miał dotychczas do czynienia. I choć by się do tego nigdy nie przyznał, czuł, że nie jest w stanie prowadzić tego śledztwa. Czuł przez skórę, że to jakiś horror, który odbierze mu trzezwość myślenia. Horror, przez który nie będzie w stanie przebrnąć. Bał się. Bał się tego, co tutaj się działo. Drugi dzień, trzy brutalne morderstwa. A on musiał znalezć tego szaleńca. Tylko że ktokolwiek morduje tych ludzi, nie może być człowiekiem& Policjanci i technicy pracowali rutynowo. Dojechał też prokurator. Wszyscy kręcili się po zaporze, coś krzyczeli, coś notowali, jakby w ten sposób uciekając przed faktem niewytłumaczalnej grozy. I choć Iwanowicz nie widział ich twarzy, wiedział, że niemal wszyscy byli jednakowo przerażeni. Możliwe nawet, że go wołali, ale on miał wrażenie, jakby wszystko to działo się w niemym filmie, którego nie rozumiał. Widział wszystko w pomniejszeniu, jak gdyby cały świat się od niego oddalał. Jak w coraz mniejszym obiektywie. Pózniej zobaczył, że technicy zaczęli ostrożnie wyciągać gwózdz z szyi zabitego, wcześniej przywiązując go linami. Po jakimś czasie trupa już nie było na ścianie. Jedni policjanci kończyli prace, inni dopiero zaczynali swoje działania. Iwanowiczowi, kiedy odjeżdżał na wpół przytomny, wydawało się, że gdzieś w górach słychać przytłumione echo przerazliwego krzyku mordowanego mężczyzny. 12 Zebranie w grobowej atmosferze odbyło się jeszcze tego samego dnia wieczorem. Uczestniczył w nim zastępca komendanta, prokurator oraz kilku policjantów z wydziału kryminalnego. Jako pierwszy głos zabrał Burzyński, który krótko obwieścił, że w okolicy jeziora i zapory zaczął działać specjalny patrol, mający kontrolować sytuację, i że ma nadzieję na szybkie i skuteczne rozwiązanie całej sprawy. Dodał, że czeka na wszelkie propozycje oraz uwagi na temat tej priorytetowej sprawy. No, od kogo zaczniemy? Iwanowicz? Dwa słowa wyjaśnienia dla tych, którzy nie wiedzą, co się dokładnie stało. Komisarz się ocknął. Dwoje turystów, którzy wracali ze spaceru po lesie, zauważyło z daleka, że coś dziwnego wisi zaraz przy koronie zapory spojrzał w notatki siedemdziesiąt centymetrów poniżej asfaltowej drogi. Kiedy podeszli bliżej, okazało się, że jest to mężczyzna przybity wielkimi gwozdziami do zapory. Natychmiast zadzwonili z komórki na policję. Iwanowicz skończył i spojrzał na twarze zgromadzonych. Ich miny wyrażały jedno: wszyscy słuchali tej irracjonalnej historii z niedowierzaniem. Tak rysuje się całe dzisiejsze zdarzenie. Dodam od siebie, że w życiu nie widziałem czegoś takiego. Czegoś tak okrutnego. Nigdy nie myślałem o tym, że można zwłoki przybić do zapory. Przebita klatka piersiowa i szyja. Gdybym dziś rano tego nie widział, nawet nie potrafiłbym sobie tego wyobrazić. Wszyscy zgodnie przytaknęli, co było rzadkością podczas zebrań. Zdjęcia macie w aktach. Nie muszę też dodawać, że nie było żadnych śladów, bo to już pewnie każdy z was wie lub właśnie teraz się dowiedział. Prokurator spojrzał na policjantów, jakby chciał niewidoczną siłą zmusić ich do tego, by dzielili się swoimi uwagami. Odczekał chwilę i rzekł: Jak to możliwe? To znaczy co? zapytał Iwanowicz. Jak to możliwe, by przybić ciało do zapory? No właśnie. Zapora zbudowana jest z kamieni, dość sporych, ważących przynajmniej kilkadziesiąt kilogramów każdy. Ale mniejsza z tym, ile one ważą, to nie jest teraz istotne. W każdym razie łączone są one spoinami z cementu. Zabójcy udało się w nie wbić bardzo długie, dobrze naostrzone gwozdzie, jakich używają do prac ciesielskich. Długie, na prawie trzydzieści centymetrów. Ale jak go tam przybił? Prokurator oczekiwał cudów. Tego nie chcę jednoznacznie stwierdzać, bo zwyczajnie nie wiem. Domyślam się, że podobnie jak wcześniej& Najpierw ogłuszył ofiarę uderzeniem w tył głowy, co już potwierdził Zalewski, pózniej najprawdopodobniej założył mu pętlę na głowę lub pod pachami, wykażą to dalsze badania. I przerzucił przez barierkę. Kiedy denat wisiał na odpowiedniej wysokości, zabójca musiał& i tutaj nie jestem pewien. Pewnie przywiązał linę do barierki i położył się na asfalcie, potem chyba przecisnął się pod barierką, wychylił i jakoś go przybił. Gwózdz bez problemu przebił ciało i wszedł między spoiny zapory, która wykruszyła się pod wpływem uderzeń. Zdaje się, że nie była bardzo trwała, co właściwie zrozumiałe, jeśli wezmie się pod uwagę fakt, że jest narażona na różne warunki atmosferyczne, ciągłą wilgoć i tym podobne. Cement jest dość stary, więc bez problemu można go naruszyć. Przerażające prokurator i komendant powiedzieli to niemal jednocześnie. Przerażające i właściwie bardzo pomysłowe. Dodam tylko, że mieszkańcy wsi na pewno wpadną w panikę. Już wszędzie krążą wizje brutalnie popełnionych przestępstw. Musimy dokładnie pilnować teraz tego miejsca. Może obecność naszych ludzi w jakiś sposób odstraszy zabójcę, zakładając, że znów może zaatakować. Oczywiście to tylko hipoteza, ale lepiej dmuchać na zimne i mieć się na baczności. Nie znamy dnia ani godziny, choć co prawda już wiemy, że zabójca działa głównie nocą. Musimy się na niego zaczaić. Dlatego też wszystkie patrole powinny być wyposażone w dobre oświetlenie. Nie byle latareczki, ale solidne latarki i halogeny. Tyle ode mnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|