[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na strychu ogromnego domu w Greenwich, w samym środku najgorszej w historii Nowej An-
glii zamieci śnieżnej?
- Ja pasuję. - Wskazał niewielki metalowy przyrząd w skrzyni, mając nadzieję, że zdo-
ła odwrócić jej uwagę i Georgie zapomni o pigułkach. - Co to jest?
- Dłutko do kopyt - odpowiedziała szybko, wyciągając dłoń z pigułkami. - Stajenny
czyści tym końskie kopyta. Ej, wez jedną.
Nate pokręcił głową. W myślach nerwowo szukał sposobu wyprowadzenia ich z tego
królestwa końskich pigułek na jakiś bezpieczny teren.
- Georgie... - Popatrzył w jej ciemnobrązowe oczy swoimi iskrzącymi się i szmaragdo-
wymi. Złapał ją tak mocno za nadgarstek, że pigułki rozsypały się po podłodze. Objął ją i po-
całował w usta. - Wracajmy na dół, dobra?
Georgie oparła bezwładnie głowę na jego piersi.
- Dobra - odparła niechętnie.
Jej ciemne jedwabiste włosy prawie wlokły się po podłodze, gdy Nate niósł ją koryta-
rzem od schodów prowadzących na strych prosto do sypialni. Odwinął pluszową białą kołdrę
i położył Georgie na łóżku. Złapała się go kurczowo.
- Nie zostawiaj mnie samej.
Nate nie miał zamiaru. Kto wie. co mogłaby zrobić.
- Zaraz wrócę - powiedział, odrywając się od niej. Poszedł do łazienki. Drzwi zostawił
uchylone, żeby w razie czego móc złapać Georgie, zanim zrobi coś głupiego. Na blacie obok
umywalki stały obok siebie trzy butelki z lekami na receptę. Nate rozpoznał percoset, bo uży-
wał tego środka przeciwbólowego po wyrwaniu zęba mądrości, ale nie kojarzył nazw pozo-
stałych dwóch. %7ładnej z recept nie wystawiono na nazwisko Georginy Spark.
Umył ręce i wrócił do sypialni. Georgie leżała na brzuchu w białej, bawełnianej bieliz-
nie i cicho posapywała. Wyglądała całkiem niewinnie. Nate siadł obok i patrzył na nią przez
chwilę. Kręgi wystawały jej z pleców, unosząc się i opadając w rytm oddechu. Zastanawiał
się, czy nie powinien do kogoś zadzwonić. Może to całkiem normalne, że Georgie bierze
garść prochów, a potem zasypia?
Tego dnia na spotkaniu w Wyzwoleniu Jackie powiedziała, że gdyby kiedykolwiek
walczyli ze sobą albo szukali dłoni, której można się złapać, to zawsze mogą do niej zadzwo-
nić. Nate wyciągnął z kieszeni komórkę i wybrał numer Jackie - nalegała w czasie sesji, żeby
każdy go sobie wpisał. Nate pomyślał wtedy, że w życiu nie będzie go potrzebował. Wstał i
wrócił znowu do łazienki, gdy telefon zaczął wybierać połączenie.
Długo dzwonił, nim w końcu Jackie odebrała i odezwała się wściekła:
- Tak?
Nate spojrzał na zegarek i dopiero wtedy dotarło do niego, że jest druga w nocy.
- Cześć - powiedział powoli. - Mówi Nate Archibald z twojej dzisiejszej grupy - wyja-
śnił, żałując, że po głosie słychać, że się najarał. - Jestem... ech... w domu tej dziewczyny,
Georgie. Właśnie się zorientowałem, że wzięła całą garść pigułek i chyba nic jej nie jest, teraz
śpi, ale chciałem zapytać, no wiesz, czy nie powinienem czegoś zrobić?
- Nate - rzuciła pospiesznie Jackie tonem osoby, która właśnie wypiła dziesięć filiża-
nek kawy. - Przeczytaj mi etykietki na tych lekach i jeśli możesz, powiedz, ile ich wzięła.
Nate odczytał nazwy z butelek. Nie wspomniał o końskich pigułkach, ale był prawie
pewny, że Georgie żadnej nie wzięła.
- Nie wiem, ile łyknęła - dodał bezradnie. - Nie patrzyłem, kiedy brała.
- I jesteś pewien, że śpi? Oddycha regularnie? Nie wymiotuje i nie krztusi się?
Nate popędził do sypialni zdenerwowany jak nigdy w życiu, ale Georgie nadal spokoj-
nie spala. Jej żebra unosiły się i opadały delikatnie przy każdym oddechu, a ciemne włosy
rozłożyły się wachlarzem wokół głowy. Wyglądała jak Królewna Znieżka.
- Aha - odpowiedział z ulgą. - Zpi.
- Dobra. Masz tam zostać i ją obserwować. Pilnuj, żeby nie zaczęła wymiotować, a je-
śli zacznie, posadz ją, przełóż sobie przez rękę i klep w plecy, żeby się nie zakrztusiła. Wiem,
to brzmi okropnie, ale chyba chcesz, żeby jej się nic nie stało.
- Jasne - odpowiedział roztrzęsiony Nate. Zerknął znowu na Georgie, modląc się, żeby
nie zrobiła już niczego dziwnego.
- Wyślę do was karetkę z kliniki. To chwilę potrwa, bo drogi są właściwie nieprze-
jezdne, ale chyba nie jesteście zbyt daleko, w końcu do was dojadą. Nate, wytrzymasz? Pa-
miętaj, tego wieczoru ty jesteś bohaterem, naszym księciem z bajki, rycerzem w lśniącej
zbroi.
Nate podszedł do okna sypialni i wyjrzał na zewnątrz. Napadało tyle śniegu, że żwiro-
wy podjazd przed domem nie odróżniał się od ciągnących się dalej rozległych trawników.
Wcale nie czuł się jak książę z bajki - czuł się bezradny jak Złotowłosa uwięziona w wieży.
Czy nie dość miał już kłopotów?
- Dobra - odezwał się do Jackie, udając pewnego siebie. - Do zobaczenia. - Rozłączył
się i schował telefon do kieszeni.
Oczywiście książę z bajki kompletnie sobie nie zdawał sprawy z tego, że być może
właśnie uratował życie Królewnie Znieżce. Jednak właśnie w takich baśniowych bohaterach,
którzy wcale nimi nie chcą być, zakochujemy się wciąż od nowa pomimo ich niedoskonało-
ści.
tematy Ä% wstecz dalej º% wyÅ›lij pytanie odpowiedz
Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwisko oraz wydarzenia zostały zmienione lub skrócone, po to by nie
ucierpieli niewinni. Czyli ja.
hej, ludzie!
CZY NAPRAWD MUSIMY WYGLDA JAK CZERWONY KAPTUREK? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl