[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Oczywiście, że się boję. Ten strach zawsze będzie mi towarzyszył. Nie potrafię sobie
wyobrazić, co by było, gdyby Maggie coś się stało. Sama myśl o tym śmiertelnie mnie
przeraża.
 Mało pocieszające.
 Ale przez cały czas jest też przy mnie miłość. Bez niej pozostaje tylko lęk. Puste,
jałowe życie.
 No tak...
 Jeśli przyszedłeś po radę, to słuchaj. Pogódz się z Makiem. Pozostaw przeszłość za sobą
i otwórz sobie drogę do przyszłości.
 Nie wiem, czy potrafię.
 Jeśli pozwolisz Karze odejść ze swojego życia, bo opanował cię strach i boisz się przed
nią otworzyć...
 To co?
 To by znaczyło, że po prostu na nią nie zasługujesz  dokończył. Dopił sok, odstawił
szklankę na blat i dodał:
 Wychodząc, zgaś światło i zamknij drzwi.
Cooper dobrze znał drogę nad jezioro. Trafiłby tam nawet po omacku. Czas dłużył mu się
niemiłosiernie. Wydawało mu się, że odległość zwiększyła się dwukrotnie od czasów, kiedy
był tam po raz ostatni. Każdy krok ciążył mu, jakby miał przytroczone do nóg wielkie
kamienie. Ale miał świadomość, że musi wrócić nad jezioro i zmierzyć się z duchami
przeszłości.
Serce pękało mu z bólu.
Minęło piętnaście lat, a wokół praktycznie nic się nie zmieniło. W jasnej poświacie
księżyca wspiął się powoli na wzgórze. W oddali słychać było dzwięczną serenadę kojotów.
Wiał delikatny, chłodny wiatr, przynosząc zapach oceanu i targając Cooperowi włosy. Pisarz
wystawił twarz na bryzę, starając się odzyskać spokojny oddech i uspokoić przyspieszone
bicie serca.
Nie chciał wracać do tego miejsca. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie do tego zdolny.
Dotarł na brzeg i wspiął się na skałę, skąd rozciągał się widok na czarną otchłań jeziora
skąpaną w księżycowej poświacie. Nagle czas się cofnął. Cooper znów miał szesnaście lat i
ruszał z kuzynami na podbój świata.
Gorące słońce paliło mu nagie plecy. Jake głośno przeklinał, ponieważ Mac skoczył dalej
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
niż on. Sam śmiał się, spoglądając na stoper. Cooper usłyszał własny głos: Dajmy mu jeszcze
kilka sekund. Chce pobić rekord Jake a. Chcę, żeby mu się udało. Nic mu nie jest. Co ty taki
strachliwy.
Krzywiąc się z bólu, Cooper spojrzał na miejsce, w którym Mac wylądował. Wpatrywał
się, jakby przez wodę mógł dostrzec martwe ciało kuzyna leżące na dnie jeziora. Starali się
przeprowadzić reanimację, ale było już za pózno.
Tamtego popołudnia stracili nie tylko Maca. Utracili też niewinność i wiarę, że są
niezwyciężeni.
 Mac?  wyszeptał chrapliwie Cooper. Głos z trudem przeciskał mu się przez krtań. 
Jesteś tam jeszcze?
Uderzył go podmuch wiatru, jakby zachęcał do zabawy. W głowie usłyszał śmiech.
Zmiech Maca. Odwrócił się i rozejrzał, licząc podświadomie, że ujrzy wysokiego, chudego
chłopaka wbiegającego na wzgórze, żeby do niego dołączyć.
Był jednak sam. Ogarnęło go przykre rozczarowanie.
Przypominając sobie wściekłe usposobienie zjawy mieszkającej w starym wiktoriańskim
domu, zaczął się zastanawiać, czy duch Maca uwięziony jest na dnie jeziora. Może czekał, aż
powrócą tu wszyscy kuzyni i... I co?
 Czego mógłby chcieć? Usłyszeć nasze przeprosiny?  spytał wiatru.  Co by to
zmieniło?
Na wschodzie niebo zaczęło jaśnieć, przybierając delikatne odcienie fioletu. Powoli
świtało. Musiało minąć wiele godzin od jego wyjazdu z rancza. Dziwne, jak długo tu szedł.
Podniósł spojrzenie znad ciemnej toni jeziora i przeniósł wzrok na usiane gwiazdami
niebo.
 Przepraszamy, choć wiem, że to nic nie znaczy. Odszedłeś zbyt młodo. Wszyscy bardzo
za tobą tęsknimy.  Kręcąc głową, wyznał smutno:  Ciągle powraca do mnie tamten dzień,
nieustannie na nowo go przeżywam. Przed oczami pojawiają mi się kolejne sceny, ale zawsze
cię ratuję.  Głos mu się załamał. Przeniósł wzrok na jezioro, które zabrało młode życie. 
Chcę, żebyś wiedział, że zawsze kiedy śnię ten sen, ratujemy cię.  Z jego gardła wydobył się
dławiący śmiech. Przetarł dłońmi twarz.  Oczywiście. .. nie zrobiliśmy tego, kiedy był na to
czas. Tak bardzo żałuję, że nie można tego zmienić, że nie możemy przywrócić ci życia.
Porozmawiać z tobą. Boże, tak bardzo za tobą tęsknię!
Uderzył w niego odświeżający powiew wiatru. Mimo że w sercu czuł rozdzierający ból,
ku własnemu zdziwieniu uśmiechnął się. Czyżby Mac chciał mu w ten sposób przekazać,
żeby przestał się zadręczać? A może to było tylko jego własne pobożne życzenie?
Jeszcze kilka tygodni temu nie wierzył w duchy. Teraz miał pewność, że po każdym
człowieku coś zostaje. Zmierć nie jest końcem. Raczej zakrętem na drodze, za którym nic nie
widać, dopóki się go nie minie.
Przynajmniej taką miał nadzieję.
Wierzył, że gdziekolwiek Mac jest, jest szczęśliwy, nie może jednak iść dalej, ponieważ
jego bliscy, przeżywając ciągle na nowo tamten tragiczny letni dzień, nie pozwalają mu
odejść.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
Cooper nigdy nie zaznał tak straszliwego bólu jak piętnaście lat temu. Celowo unikał
okazji. Nie chciał kochać, chroniąc się przed cierpieniem, ale w ten sposób uciekał również
przed radością. Trwał tak od tamtego dnia bezpieczny i bardzo samotny. Mac przeżył więcej
przez szesnaście lat niż on przez swoje trzydzieści jeden.
Odizolował się od życia, zadając sobie pokutę za coś, czego nie mógł zmienić. Czuł się
winny, że żyje, kiedy Mac umarł.
Wszyscy troje, on Sam i Jake, opłakiwali Maca, każdy na swój sposób. W jednym byli
zgodni. Wszyscy unikali wspomnień, trzymali się z dala od tego miejsca. Przecież łączyło ich
z Makiem znacznie więcej niż tylko tamta tragedia. Zamiast skupić się na wspaniałych
wspomnieniach, wciąż od początku przeżywali wypadek. Jaka szkoda. Godne pożałowania,
żeby tylko tak pamiętać kogoś, kogo bardzo kochali.
Zmęczony, oszołomiony kłębiącymi się w jego sercu emocjami, opadł na ziemię,
podciągnął pod brodę kolana i objął je ramionami. Lód, który obrósł jego serce, zaczynał
powoli topnieć. Chłód uczuć, z którym tak długo żył, z wolna odchodził. Po raz pierwszy od
piętnastu lat oddychał spokojnie.
Wyczerpany schodzącym z niego napięciem wyciągnął się na mokrej od rosy trawie i
zamknął oczy. Ból i udręka powoli odpływały, pozostawały tylko wspomnienia dobrych
chwil, wszystkich wspaniałych spędzonych razem wakacji, chłopaka, który umarł zbyt młodo,
ale swoje dni na ziemi przeżył pełnią życia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl