[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cenie. Odczuła bardziej niż kiedykolwiek, jak bardzo
ojciec stał się jej obcy. Naturalną rzeczy koleją wpływ
macochy był silniejszy. Tamta ciągle była z nim sam na
sam, wiele czasu spędzali w domu razem.
Z ciężkim westchnieniem podeszła do okna i wpa-
trzyła się w noc. Dzisiejszy wieczór był dobry i piękny.
Gorące pragnienie, aby tak mogło być zawsze, wypełni-
ło jej serce, a myśli uleciały do Lutza. Przypominała so-
bie każde wypowiedziane przez niego słowo. Tak, Lutz
Hennersberg jest dobrym, szlachetnym człowiekiem,
a w dodatku prawdziwym mężczyzną.
Lonny domyślała się, że i on ją kocha i że chciałby
jej to powiedzieć, ale nigdy tego nie uczyni, jeśli nie
będzie w stanie zapewnić swojej przyszłej żonie od-
powiednich warunków. Opuściła bezradnie ramiona
 jak gorzka jest bieda...
Po wyjściu Lonny pani Hermina pozostała z mężem
w pokoju. Starszy pan nadal był ożywiony i w dobrym
nastroju.
 I nam czas odpocząć  powiedział uśmiechnię-
ty.  Jutro muszę wcześnie wyjść.
63
RS
Pani Hermina zastąpiła mężowi drogę i powiedziała
z naciskiem:
 Wpierw muszę coś z tobą omówić, Botho. Coś
bardzo ważnego.
Major zdziwił się.
 O co chodzi? Zaczęłaś tak uroczyście...
 Ale bynajmniej nie jestem w uroczystym nastro-
ju, Botho. Muszę ci niestety powiedzieć, że stałoby się
lepiej, gdybyś zasięgnął mojej rady, zanim zaprosiłeś
tego młodego człowieka do domu.
Starszy pan spojrzał niemile zaskoczony.
 Hermino droga, nie psuj mi tego miłego wie-
czoru. Tak rzadko mogę się czymś cieszyć. Rozumiem
twoją irytację, że zaprosiłem go bez uprzedzenia cie-
bie.
 Chodzi o to, że popełniłeś wielkie głupstwo,
więc trudno mi było cieszyć się z jego przyjścia. A swo-
ją drogą to nie było ładnie z twojej strony, że tak mnie
podszedłeś, ale będziesz jeszcze gorzko tego żałował.
Skąd w ogóle przyszło ci do głowy, żeby zaprosić tego
młodego człowieka? Tylko Lonny mogła ci coś takiego
podsunąć.
 Podsunąć? Jak to rozumiesz? Lonny opowiadała
mi o szoferze Hennersbergu i z tego, co mówiła, wy-
wnioskowałem, że to syn mojego przyjaciela Georga
Hennersberga. Powiedziałem jej więc, żeby go do nas
zaprosiła. To chyba zrozumiałe?
 Mój drogi, Lonny dyplomatycznie doprowadzi-
ła do tego, że kazałeś jej go zaprosić. I żebyś wreszcie
pojął, co narobiłeś, muszę ci powiedzieć o swoich po-
dejrzeniach: sądzę mianowicie, że Lonny i ten Henners-
berg mają się ku sobie.
64
RS
Major wbrew oczekiwaniom żony nie wyglądał na
przerażonego, przeciwnie, w jego oczach błysnęła nie-
mal radość.
 Jak na to wpadłaś?
 Skoro zastępuję Lonny matkę, powinnam mieć
oczy szeroko otwarte. Od razu zorientowałam się, że
ten szofer może być dla niej niebezpieczny. Czy nie za-
uważyłeś dziś wieczorem, jak oni na siebie patrzyli?
Major potrząsnął głową przecząco.
 Nie, niczego nie zauważyłem. Czy aby się nie
mylisz?
Panią Herminę zirytował mężowski spokój ducha.
 Niestety, nie mylę się! Widzę lepiej niż ty i je-
stem czujniejsza. Ten szofer stanowi istotne zagrożenie
dla Lonny!
Major przeciągnął dłonią po siwych, nieco przerze-
dzonych włosach.
 Mój Boże, zupełnie wychodzisz z siebie, Hermi-
no! Ostatecznie nie im jednym na świecie grozi zakocha-
nie. Lutz Hennersberg jest przecież człowiekiem honoru.
 Ależ Botho, czy ty ciągle niczego nie pojmujesz?
Przecież on jest zupełnym golcem! W żaden sposób nie
może zapewnić bytu rodzinie. Twoim ojcowskim obo-
wiązkiem jest zapobiec nieszczęściu! Pomyśl tylko,
że przez taki zawrót głowy Lonny może zaprzepaścić
wspaniałą partię! Jeśli w porę nie wkroczymy, straci
doktora Friesena! Musimy przeciwdziałać tym kiełku-
jącym sentymentom. O tym, że może to być coś trwal-
szego, nie chcę nawet myśleć!
Starszy pan osunął się na krzesło całkowicie przy-
bity.
 Tak myślisz? Mój Boże... no tak, rzeczywi-
ście... oni obydwoje nic nie mają. O tym nie pomy-
65
RS
ślałem. Biedne dziecko... Nie, o żadnym związku nie
może oczywiście być mowy.
 No, chwała Bogu, że chociaż to pojmujesz.
 Owszem, pojmuję. Ale to wielka szkoda, że tych
dwoje nie może się ze sobą połączyć. Lutz Hennersberg
jest wspaniałym mężczyzną, wykapany ojciec. Nosiłby
swoją żonę na rękach.
 Chodzi właśnie o to, żeby temu zapobiec 
wpadła mu w słowo pani Hermina  nie dopuścić do
tego, żeby poważnie zajęli się sobą, bo wtedy koniec
z naszymi planami co do doktora Friesena.
Major potarł czoło strapiony.
 Myślisz, że Lonny ma tu rzeczywiście jakieś wi-
doki?
Pani Hermina spojrzała na męża z wyższością.
 Mój drogi, dziewczyna z taką prezencją jak
Lonny, z jej zaletami, która dzień w dzień całymi go-
dzinami ma do czynienia z nieżonatym mężczyzną,
z pewnością ma wszelkie widoki. Chodzi tylko o to,
żeby je wykorzystać. Czy myślisz, że doktor Friesen
okazywałby jej tyle względów, gdyby nie był nią serio
zainteresowany?
Major, przekonany już do racji żony, skinął z wes-
tchnieniem głową.
 Tak, Hermino, słusznie! Byłbym złym ojcem,
gdybym w to nie wkroczył. Moje biedne dziecko!
 Tak, tak, ja też tak myślę: biedne dziecko! Nie
możemy pozwolić, żeby samo się unieszczęśliwiło.
Trzeba przemówić jej do rozsądku, poruszając wszyst-
kie struny. Musisz się w to włączyć. Przede wszystkim
musisz uświadomić Hennersbergowi, że nie mając Lon-
ny nic do zaofiarowania, powinien uczynić wszystko,
żeby jej unikać.
66
RS
 Ale jak mam to zrobić? To przecież bardzo de-
likatna sprawa.
 Nie możemy jej z tego powodu zaniechać. Wiem,
jak należy wziąć się do rzeczy; obmyśliłam to podczas
waszej rozmowy. Musisz ściągnąć go do nas, kiedy
Lonny będzie w biurze; on chyba ma czasem wolną go-
dzinę w ciągu dnia. Napisz do niego parę słów, prosząc,
żeby nic nie wspominał Lonny o swoim przyjściu do
nas. Porozmawiamy z nim całkiem szczerze, ale dyplo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl