[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pod oczami miał cienie. Nie mogłam na niego patrzeć. - Usiądz, Stuart - Ronald podsunął mu krzesło. - To miłe z twojej strony, że przyjechałeś, tym bardziej po przyjęciu. Słyszałem, że powitanie było bardzo udane. Oskar rozciągnął się na nagrzanych kamieniach tarasu. - Powitanie i pożegnanie zarazem, Ronald. Zamierzam zwrócić dom Jean. - Wiem, że niespodziewanie pojawił się kuzyn Jean - powiedział Ronald. - Czy to ma coś wspólnego z twoją decyzją? - Oczywiście. Jeśli zostanę, Jean będzie nieszczęśliwa. A tego nie chcę. Nie mogę jej zranić, a poza tym nie czuję się tam dobrze. Litchellowie nigdy nie odeszli z tego domu. - Mamy problem - rzekł Ronald. - Myślę, że powinieneś poznać wszystkie fakty. Stuart spojrzał na nas po kolei, jak gdyby oceniał powagę sytuacji. Jego wzrok prześlizgnął się po mnie szybko, jakbym raziła jego oczy. - Przykro mi, Ronald, ale nie interesują mnie ani problemy Litchellów, ani twoje. Szczerze mówiąc mam tego dosyć. Tansy ostrzegała mnie, że pożałuję kupna domu, i miała rację. Paula pochyliła się i pogłaskała go po kolanie. - Szkoda, że tak myślisz. Miałam nadzieję, że przywrócisz tym wspaniałym ogrodom minioną świetność. Panna Litchell, ciotka Jean była niemal czarodziejką. To był charakterek: umyśliła sobie, że założy klinikę dla drzew - radosny uśmiech Pauli rozluznił napięcie, które panowało między nami. - Zwykła była mawiać, że rośliny i zwierzęta kiedyś odziedziczą ziemię, a jej zadaniem jest upewnić się, które gatunki nie wyginą. Myślę, że byłaby twoją pokrewną duszą, Stuart. Rozbawiony rzekł: - Znalazłem jej książkę w bibliotece. %7łałuję, że nie mogę jej poznać. - Zaprosiłaby cię do domu - powiedziała Paula chytrze. - Być może. Ale ona nie żyje, a Jean i jej kuzyn żyją. Wkroczyłem w niesmaczną scenę, którą on zrobił Carli. Odnoszę wrażenie, że jest 93 RS niebezpieczny - po raz pierwszy tego ranka jego wzrok spoczął na mnie. Ronald skinął głową. - Tak, on jest niebezpieczny. Nie możemy zostawić Jean bez obrony. - On chyba nie skrzywdzi Jean? - spytał Stuart ostro. Ronald zastanawiał się chwilę. - Fizycznie chyba nie, wątpię. Nie, on pragnie mieć dom i wytwórnię. Widzisz, jego ojciec był najstarszym z braci, nie interesował się fabryką i wstąpił do marynarki. Osiadł ostatecznie w Nowej Zelandii, ożenił się i wysłał Nickiego do "Wysokich Drzew" do szkoły. Nicki zawsze myślał, że majątek powinien należeć do niego, pomimo, że stary pan Litchell zapisał go ojcu Jean. Majątek nie mógł być podzielony. Stuart zamyślił się. - Jesteś pewien, że nie zrobi jej fizycznej krzywdy? - znowu utkwił we mnie wzrok. Wszyscy patrzyli na mnie, musiałam więc powiedzieć prawdę. - Nie masz racji, Ronald. Nicki jest gwałtowny i zdarzało się, że zarówno wobec Jean jak i wobec mnie używał przemocy. Prawda Adrian? Adrian przygnębiony skinął głową. - Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Czy ojciec Jean wiedział? Potrząsnęłam głową. - Wszyscy troje baliśmy się go oskarżyć. Nicki wiedział, że cierpimy. Wynagradzał nam to, nieprawdaż? - znów zwróciłam się do Adriana. - Robił się czarujący, gdy chciał coś osiągnąć. Kupował prezenty, przysięgał, że nie chciał... - powiedział Adrian. - Nie mogę w to uwierzyć - odezwała się Paula. - Nicki był chodzącą słodyczą. - Dwie twarze - przerwałam. - Ale nie o to teraz chodzi. Mogę cię zapewnić, że jeśli idzie o dom, Nicki pójdzie na całość - przerwałam i spojrzałam na Stuarta. - Nie widzę przyczyn, dla których Stuart miałby być w to wplątany. Obiecałam mu, że jeśli dom nie będzie mu odpowiadał, zrobię wszystko, żeby go sprzedać - odwróciłam się do Stuarta. - Czy rozmawiałeś z Jean na temat sprzedaży? 94 RS - Nie. Poczekam dzień lub dwa. Odetchnęłam z ulgą. - To bardzo szlachetne, Stuart - rzekł Ronald. - Zamierzam porozmawiać z Litchellem. - Z ponurego tonu jego głosu zgadłam, że nie będzie to dla niego miła rozmowa. Wróciłam do domu dopiero po południu. Paula uparła się, żebym została na lunchu; Adrian chciał mnie odwiezć, ale powiedziałam, że mam ochotę na spacer. Poszliśmy więc z Oskarem ścieżką ciągnącą się wzdłuż rzeki. Potrzebowałam spokoju, żeby spróbować uporządkować chaotyczne myśli, które zrodził powrót Nickiego. Jean siedziała w swoim pokoju; na kolanach miała rozłożoną książkę, ale nie czytała jej, patrzyła daleko przed siebie. - Nie mogę pracować - westchnęła. - Zostałam odcięta od zródła inspiracji. Cieszę się, że wróciłaś, obawiałam się, że może Bridgerowie zatrzymają cię na noc. Usiadłam, Oskar przywitał się z Jean i położył się przy moich nogach. Cisza przedłużała się. - Powinnam ci była powiedzieć, że Nicki wrócił - odezwała się w końcu Jean - ale kazał mi przysiąc, że ci nie powiem, dopóki... - Dopóki nie zrobi swojej miłej niespodzianki na przyjęciu u Stuarta - przerwałam jej. - To było bardzo nie fair, Jean. To, i nie zaproszenie Tansy. A myślałam, że ci zależy, żeby party się udało. - Ona jest taka niewrażliwa, Carla. - Nieprawda. Ona jest zakochana. - Ale wątpię, czy Stuart jest - czasami w Jean odzywała się złośliwość Litchellów. - Ma inne plany. Spuściła wzrok. - On... on nie jest pewny - kręciła wyraznie. - "Wysokie Drzewa" potrzebują gospodyni. - Wystarczą mu Randallowie. Gdzie jest teraz Nicki? - W Potters Arms - przerwała i westchnęła. Jest strasznie zły. - Przypuszczam, że na mnie. Myśli, że to ja namówiłam cię do sprzedaży domu, mszcząc się w ten sposób za to, że mnie porzucił. Jean, ja naprawdę myślałam, że on nigdy nie wróci. - Kilka tygodni temu dostałam od niego list. Nie odpowiedziałam mu, bo nie byłam pewna, czy powinnam go ośmielać. Wtedy 95 RS zadzwonił. Zdaje mi się, że do ciebie też dzwonił z Mertonbury, wtedy, gdy byłaś w Boumemouth. - Więc to był ten tajemniczy telefon... - Nie wierzył, że mogę sprzedać "Wysokie Drzewa". Dowiedział się, że mój ojciec nie żyje, więc wrócił. - Spodziewał się powitania? Przygnębiona skinęła głową. - Nic się we mnie nie zmieniło, Carla. Zdaje mi się, że zawsze będę go kochać, niezależnie od tego, co się zdarzy. On chce wspólnictwa w wytwórni. Spojrzałam na nią z przerażeniem. - Jean, nie możesz tego zrobić. - Mówiłam mu, że muszę się najpierw naradzić z tobą i Ronaldem Bridgerem. Serce podskoczyło mi gwałtownie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|