[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Roześmiałam się, mogę chyba napisać, że roześmiałam mu się prosto w twarz. Byłam już przy drzwiach, gdy dopadły mnie jego słowa: - Dokąd, Elżbieto Elsner? To było jak strzał w plecy. Wolno wróciłam do pokoju. - Czego pan chce? - Już pani powiedziałem. - Jeden raz czy więcej? - Aż mi się pani znudzi. Staliśmy naprzeciw siebie. - Dlaczego dopiero teraz? - spytałam, musiałam dać sobie trochę czasu na podjęcie decyzji. Nie wie- działam jeszcze, co dla mnie oznacza to, że on wie, kim naprawdę jestem, czy raczej, kim byłam. - Z sekretarką towarzysza nie wypadało. Zresztą aż tak mi się nie śpieszyło. Wiedziałam, że mam do czynienia z człowiekiem bezwzględnym. Nie miałam co liczyć na to, że zmięknie, tacy ludzie jak on nie mieli sumienia. - A jeżeli odmówię? - No... będziemy mieli dwa wyjścia. Albo przymkniemy mężulka, albo wystosuje się donosik. O tym, kim naprawdę jest jego żona, czy raczej, kim była w getcie. A więc wiedział o mnie wszystko. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Czy to możliwe, żeby był takim samym człowiekiem jak ja, jak inni? Przecież to, co robił teraz ze mną, było podłością, jakiej nie można nazwać. Nie istniało na nią określenie. - Mogę się zwrócić do towarzysza. - Teoretycznie tak, ale pani tego nie zrobi. Chociażby z tego powodu, że któregoś dnia mężulek może znalezć na swoim biurku anonim, jeden, potem drugi... - Niech pan przestanie - przerwałam mu ostro - i proszę nie wspominać o moim mężu. I nie nazywać go mężulkiem. Jest pięknym człowiekiem, a pan małym szantażystą. - Ale ten piękny człowiek nie wie, kim była jego piękna żona. Ciekawe, jak by się zachował. Może by jednak przebaczył. To w gruncie rzeczy mięczak. - Zabraniam panu mówić o nim! - W porządku. Niech go pani kocha tą czystą miłością. Mnie interesuje tylko pani ciało. Podnieca mnie jak żadne inne. Może celowo odwlekałem nasze spotkanie. Mam żyłkę myśliwego... - Nie wątpię - odrzekłam z nienawiścią. - To lubię. - Roześmiał się. - Jego pani będzie kochać, a mnie nienawidzić. Te uczucia są tak blisko siebie, że trudno je odróżnić. Nagle wpadło mi coś do głowy. - Mój mąż wie wszystko. Jego oczy pociemniały, potem znów się roześmiał. - Czyżby. Mierzyliśmy się wzrokiem, ale już wtedy przegrałam i, niestety, wiedzieliśmy to oboje. Z wściekłością zaczęłam się rozbierać. On przyglądał mi się z szyderczą miną, w pewnej chwili podszedł i ujął mnie silnie za ramiona. - Pończochy zdejmę ci sam - powiedział. Pchnął mnie na kozetkę, która była twarda, przykryta materiałem we wzory. Zupełnie jak u lekarza - przemknęło mi przez myśl. I tak postanowiłam to traktować. Poczułam, jak wolno zsuwa mi pończochy, najpierw z jednej, potem z drugiej nogi. Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Moje ciało zaczęło oddalać się ode mnie, traciłam nad nim kontrolę. Dotknięcia rąk tego człowieka przyjmowałam z wewnętrznym dygotem, a kiedy poczułam jego język, usłyszałam swoje jęki. To wszystko bardziej mnie przerażało niż poprzednia sytuacja. Czułam się zniewolona, nie mogąc wyrwać się z tego, co z wolna się stawało. Nie mogłam się przed tym bronić. Opanowało mnie zwierzęce pożądanie, niemal zaczęłam żebrać. - Już... już... - Jeszcze nie - odpowiedział znienawidzony głos. Doprowadził mnie do tego, że skręcałam się jak w konwulsjach opanowana tylko jednym pragnie- niem. W końcu jego głowa wyłoniła się spomiędzy moich ud, podciągnął się i nagle poczułam go w sobie. W sekundę przeżyłam orgazm, który niemal mnie zmiażdżył. I wszystko się dla mnie skończyło. Ale on jeszcze we mnie pozostał, uniósł się na rękach, obserwując moją bezbronną twarz. Widziałam jego orgazm, który jeszcze bardziej ściągnął mu rysy. Oczy pociemniały, zadrgały mięśnie policzków. %7ładnej słabości, na którą podświadomie liczyłam. Wstał, ubrał się, zapalił papierosa. - Aazienka jest tam. - Wskazał ręką w stronę małego przedpokoju. Pozbierałam swoje rzeczy i nie spoglądając na niego, powlokłam się do łazienki. Była dość obskurna, żelazna wanna na nóżkach z urwanym prysznicem, umywalka, nad niąprostokątne lustro z półką, na której leżała maszynka do golenia. Ujęłam ją, stwierdzając, że nie ma w środku żyletki. Na wszelki wypadek ją stamtąd usunął, w końcu był specjalistą od odkrywania ludzkich tajemnic. Musiał oczekiwać, że po czymś takim nie będę przepadała za sobą czy raczej za swoim ciałem. Nagle dotarło do mnie, że zawsze, ilekroć spotykało mnie coś złego, zamykałam się w łazience, a więc to nie był mój koniec, to był tylko dalszy ciąg... Nie wiem, ile czasu tam siedziałam. On zastukał w drzwi. - Jest pani gotowa? Bez słowa podał mi płaszcz, torebkę. Schodząc po schodach, nie zaczekałam na niego. Zamknął drzwi, po chwili dołączył do mnie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|