[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czemu okazało się, że każdego ranka jexdzi do Castelletto po prowiant. Ustalono, że ilo ć prowiantu jak najbardziej przemawia za obecno cia dwóch solidnych gab w otoczonym tajemnica domu. Kiedy potem ustalony został fakt codziennego kupowania przez Chudego również cygar toskańskich, zdano sobie sprawę, że jeżeli jedna z solidnych gab była lubna żona Peppona, to wła cicielem drugiej musiał być osobiScie sam Peppone. Agenci prowokatorzy deptali Chudemu po piętach i pewnego dnia, kiedy Chudy opił się lambrusco aż po czubek nosa, wpadł w pułapkę. Rozmowa, bardzo uprzejma, zeszła na politykę. Kto zauważył, że wydaje mu się dziwne zniknięcie Peppona. Kompan tamtego za miał się sarkastycznie i stwierdził, że to wcale nie jest dziwne. - To rodzaj pietra z przedwczesnym zapłonem - powiedział. 105 - Już teraz jest pewien przegranej i nie ma odwagi pokazywać się na oczy. - Zobaczycie wy, no, jak usłyszycie historyczne przemówie- nie, które pisze! - odpowiedziało lambrusco spoczywajace w żo- ładku Chudego. Don Camillo dowiedział się o tym pięć minut póxniej i nie przyłożył do tego najmniejszej wagi. - Tylko tyle? - burknał. - Nie warto nawet o tym mówić. I rzeczywi cie więcej już o tym nie mówił. A jednak tej samej nocy jaki nieznany osobnik napisał smo na Scianie domu Pep- ła pona: Tutaj spoczywa towarzysz Giuseppe Bottazzi, który w wielkim skupieniu pisze historyczne przemówienie na finał. Teraz tylko trzeba się przekonać, czy po napisaniu będzie umiał je przeczytać. Oczywi cie z powodu nierozsa epigrafisty, sprawa, która dnego - według pozbawionej emocji oceny don Camilla - w żaden sposób nie zasługiwała nawet, żeby o niej wspominać, stała się tematem numer jeden wszystkich rozmów więtokradczych języków. Języków, których na Nizinie było na szczę cie niewiele, jako że każdy z mieszkańców miasteczka miał tylko jeden, a nie sze ć, czy siedem, jak by się to mogło wydawać po ilo ci krażacych plotek. Peppone, niczego nie wiadom, tworzył dalej swoje historyczne przemówienie. %7łona, najwierniejsza i najbardziej milczaca, krzatała się os- trożnie po cichym domu, chodzac w miękkich pantoflach, żeby nie przerwać watku historycznego przemówienia. Peppone nigdy w życiu tak się nie namęczył. Napracował się bardziej, niż gdyby zrobił czterdzieSci metrów ogrodzenia z kute- go żelaza i do tego jeszcze bramę. 106 Ale stawka była duża; inni chcieli zdobyć władzę w gminie za wszelka cenę, a Pepponowi i towarzyszom chodziło o to, żeby ich wybrano po raz trzeci. I z tego przymusu ważenia każdego słowa, wygładzania każdego zdania, wyszło, że całe przedsięwzięcie okazało się dłuższe i trudniejsze, niż Peppone to sobie wyobrażał, i dopiero w piatek rano zostało skończone historyczne przemówienie, które miał odczytać w sobotę wieczorem. I wtedy okazało się, że w pewnym sensie przewidywania nie- znanego epigrafisty były słuszne. Peppone nie był w stanie od- czytać tego, co nabazgrał na stercie papierów. Ale to też zostało przewidziane. Chudy czekał już od dwóch dni; otrzymał powierzony mu cenny rękopis, wskoczył na moto- cykl i ruszył jak błyskawica do miasta, gdzie jakaS godna zaufania towarzyszka maszynistka miała wystukać na maszynie ten cenny tekst. OczywiScie w dwóch egzemplarzach. Jeden dla Peppona, drugi dla Historii. Było już póxno i don Camillo szykował się do łóżka, kiedy przyszła stara Carolina, biedaczka, która chodziła po okolicy zbie- rajac chrust i czerstwy chleb. Miała jaka paczkę i oddała ja don Camillowi. - Znalazłam to nad kanałem, niedaleko Piopazzy - wyja niła. - Pełno tam papierów. Może to co ważnego, niech ksiadz ogłosi w ko ciele i znajdzie tego, kto je zgubił. Stara poszła sobie, a don Camillo otworzył paczkę i rzucił okiem na papiery. I nagle aż podskoczył. Miał w rękach historyczne przemówienie Peppona: oryginał i dwa egzemplarze maszynopisu. A Chudy siedział w tym czasie u stóp topoli nad brzegiem rzeki i my lał o mierci. Zgubił kopertę z przemówieniem. Wyleciała mu z kieszeni ma- rynarki, kiedy wracał motocyklem na pełnym gazie. Przemierzył dwa razy tę sama drogę, szukajac nadaremnie jak potępieniec, i w końcu ukrył się nad brzegiem rzeki. 107 "Jeżeli zjawię się z pustymi rękami, szef mnie zabije" - pow- tarzał. I prawdę mówiac, nie mylił się. Peppone miał straszna noc; ponieważ Chudy spó niał się, więc zadzwonił do miasta, a maszynistka wyja niła mu, że tamten wy - jechał z robota już cztery godziny temu. A wtedy wezwał sztab główny i natychmiast zorganizowana została akcja poszukiwawcza. O czwartej nad ranem o Chudym nie było jeszcze żadnych wie ci i Peppone, który aż do tej chwili chodził w ciekły po domu tam i z powrotem, załamał się. Powiedział: "Zdrada!" i pozwolił zanie ć się do łóżka, gdzie zapadł w kamienny sen, któremu towarzyszyła bardzo wysoka goraczka. Chudy wypłynał gdzieS około dziewiatej; Szary znalazł go nie wiadomo jakim cudem w domu i kiedy dowiedział się, że koperta została zgubiona, poczuł, że tchu mu braknie. Spojrzał przerażony na Chudego, a potem rzekł: - Opłaca ci się chyba wyemigrować do Wenezueli. Dyrektywy dla drużyn zostały uaktualnione, poszukiwania trwały nadal. Ale teraz nie chodziło już o to, żeby znale ć Chude - go, tylko zgubiona przez niego żółta kopertę. Tego rodzaju manewry i z takim rozdysponowaniem sił nie mogły przej ć niezauważone. Ludzie obserwowali, podpytywali, zagady- wali, plotkowali, łaczyli słowa z faktami i po południu byli w stanie wysnuć wniosek, że tekst słynnego przemówienia Peppona został zgubiony i dlatego wieczorem Peppone znajdzie się w tarapatach. A to znaczyło, że wieczorem całe miasteczko wylegnie na plac. Całe. Również i chorzy, bo nikt nie chciał stracić takiego przed- stawienia. Wiec był wyznaczony na dziewiata wieczór, ale już o wpół do dziewiatej plac był zapchany do ostatecznoSci. Dopiero w tym momencie ludzie ze sztabu głównego zdobyli się na odwagę i obudzili Peppona. 108 Trzeba się było dobrze namęczyć, żeby go zmusić do otworze- nia oczu; miał wciaż bardzo wysoka goraczkę i nie dawał nawet rady utrzymać otwartych powiek. Wyja nili mu, że ludzie czek na placu i że trzeba coS zdecy- aja dować. - Chudy? - spytał dalekim głosem Peppone. - Odnaleziony - odrzekł Szary. - Przemówienie? - wysapał Peppone. - Zagubione - odparł Szary, zrobiwszy uprzednio dla pewnoSci trzy kroki do tyłu. Ale nie było potrzeby; Peppone był załamany, zrobił się z niego cień człowieka. Ograniczył się jedynie do zamknięcia oczu i westchnięcia. - Szefie, co robimy? - o mielił się niepokoić go Szary. - Id cie wszyscy do diabła - odpowiedział jak przez sen Peppone. - A ludzie? A partia? - Do diabła również z lud mi i z partia - zakomunikował spokojnie Peppone. To była katastrofa i ci ze sztabu głównego popatrzyli po sobie zatrwożeni. - Nic się nie da zrobić - zakończył Szary. - Nie pozostaje nam nic innego, jak ogłosić to, że wiec jest odwołany, bo mówca zachorował. Dokładnie w tym samym momencie pojawił się don Camillo. Nie spodziewał się oczywi cie zastać Peppona doprowadzone -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|