[ Pobierz całość w formacie PDF ]

A jak miała wyglądać w swoim ukochanym roboczym stroju, czyli w starych
legginsach, bawełnianej koszulce, poprzepalanej lutownicą, z włosami związanymi w
niedbały węzeł?
 I co, nie zabierzesz mnie na party? Gdzie twoja pasja przygody?  próbowała
żartować, pesząc się pod surowym spojrzeniem Edwarda.
 Obawiam się, że nie mam żadnej pasji. Zrób się na bóstwo, Bello, tylko szybko, na
miłość boską!
 Rozkaz!  zaśmiała się, płynnym ruchem wstała z klęczek i przeciągnęła się.
Jednak Edward nie odpowiedział jej uśmiechem.
 Zrobiłaś to dzisiaj?  rzucił, marszcząc brwi i pochylając się nad zaczętą rzezbą.
Długą chwilę patrzył w milczeniu, a kiedy się odezwał, zdawało się, że z trudem
dobiera słowa.
 Widzę, w jakim kierunku zmierzasz. To już jest piękne.
 Najpierw chciałam zrobić tylko kopię  wyjaśniła, wyciągając spinki z włosów i
potrząsając głową, aż rozsypała się burza kasztanowych loków.  Lecz ona zaczęła żyć
własnym życiem.
Zarysy postaci matki i dziecka, choć potraktowane modernistycznie, miały w sobie coś
z dawnej, mistycznej czci dla boskiego macierzyństwa. Edward potrząsnął głową, jakby
budził się z głębokiego snu.
 Idę wziąć prysznic i przebrać się  rzucił, zawracając do drzwi.  Czekam na
ciebie w salonie i wolałbym nie czekać długo.
 Tak jest, szefie!  Bella komicznie zasalutowała i odłożyła dłuto.
Jak pełen sprzeczności jest ten człowiek!  pomyślała. Momentalnie wyczuł jej
twórczy zamysł, by po chwili wycofać się w popłochu, jakby goniły go demony. Został jej
jeszcze tydzień, aby go rozgryzć. Czy w tak krótkim czasie zdoła się z tym uporać?
Punkt siódma. Edward nerwowo przerzucał kanały i przeklinał się w duchu za
idiotyczny pomysł obsadzenia Belli Swan w roli swojej kochanki.
 No i jak?
Drgnął, usłyszawszy za sobą zalotny kobiecy głos. Wyłączył ekran pilotem i wstał,
odwracając się ku Belli. Stała, wdzięcznie upozowana w obramowaniu drzwi, spoglądając na
niego powłóczystym spojrzeniem spod umalowanych powiek. Miała na sobie długą, obcisłą
czarną suknię, rozciętą do połowy uda. Jaskrawoczerwona szarfa owijała smukłą szyję i
prowokacyjnie spływała po biuście. Sandały z wąskich pasków miały niebotyczne obcasy,
cienkie jak sztylety. Z uszu prawie do ramion zwisały kolczyki  duże, zdobne czerwoną i
niebieską emalią dyski, drżące przy każdym oddechu.
 Trudno cię będzie nie zauważyć  skomentował. Uśmiechnęła się szkarłatnymi
wargami.
 O to ci chyba chodziło?
 Tak, oczywiście.  Zbliżył się, podziwiając długie gęste rzęsy.  Jakim cudem
twoje włosy trzymają się tak wysoko? To wbrew zasadzie grawitacji.
Bujne kędziory miała upięte w uroczym artystycznym nieładzie. Kilka spadało z tyłu na
kark, czyniąc go jeszcze bardziej smukłym.
 Dzięki szpilkom i żarliwej modlitwie  zachichotała.
 Pokaż ręce.
 Wiedziałam, że to powiesz  prychnęła, ale posłusznie podsunęła mu dłonie,
wierzchem do góry. Oprócz czerwonych paznokci zdobiły je czerwone smugi po oparzeniu
kawą i przezroczysty przylepiec, owinięty wokół palca.
 Często się kaleczysz?
 Ryzyko zawodowe  wyjaśniła krótko.
 Głęboko się zacięłaś?
 Nie, ale jako istota ludzka, krwawiłam.
 W przeciwieństwie do mnie.
Skrzywił się. Sam już nie wiedział, co gorsze: kpiące spojrzenie turkusowych oczu, czy
zarys stromych piersi, widoczny pod cienkim czarnym materiałem. Na ulicy czekał porsche.
Edward przytrzymał Belli drzwi. Z gracją wsiadła do niskiego wozu, prezentując kilometry
nóg w lśniących czarnych pończochach. Z trudem zapanował nad burzą emocji, która
rozpętała się W jego ciele. Wsiadł i ruszył z piskiem opon. Kiedy tylko ten tydzień się
skończy, wezmie sobie kobietę. Miłą, słodką, głupiutką i kompletnie nieznającą się na
sztuce. Zbyt długo żył jak mnich, stąd te problemy.
W pełnej napięcia ciszy pędzili do najbardziej luksusowego hotelu w mieście.
 Okay  przerwał milczenie Edward, gdy zatrzymali się na podjezdzie.  Bądz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl