[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozumiały się bez słów i każda ukrywała swój złowrogi sekret. Chen Zuoqian spędzał każdą noc u Chmury, a jej zachowanie w dzień było całkiem normalne. Gdy trzy żony obserwowały Chmurę, nawet nie próbowały ukryć pytania malującego się w oczach: No cóż, Chmuro, jak też dajesz sobie radę ze Starym Panem przez całą noc? Rankiem Koral wkładała teatralne szaty i wznawiała swoją karierę pod pnączem wistarii. Każdy gest i każda nuta w jej ariach i duetach wykonywane były bardzo profesjonalnie. Widziano jak w ogrodzie długie rękawy Koral powiewają na wietrze, cień jej tańczącej sylwetki przypominał czarowną zjawę. To czwarta poranna wachta; Jak rzeka długa, Głosy ludzkie umilkły. Ciało przylgnęło do cienia, Cień wczepiony w ciało -Moje serce krwawi, Kiedy sięgam myślą wstecz: Byłam tylko pięknos'cią, Skazaną przez zły los. Nieszczęsna, tyle lat znoszę swoją hańbę i łzy, Niesłusznie napiętnowana jako kurwa i ladacznica; Lecz teraz nie ma ucieczki, ani wstecz, ani w przód; Mogę równie dobrze rzucić moje gasnące życie rybom. 0, Dziesiąta Siostro Du, jestem gotowa: Niech przepadnie mój zapach, niech sczeznie moje ciało - Skoro i tak muszę umrzeć, Niech umrę czystą, jasną śmiercią. Lotos słuchała oczarowana. Podeszła do Koral, schwyciła ją za spódnicę i poprosiła: -Już nie śpiewaj.Jeżeli będziesz śpiewać, dusza ze mnie uleci. Co to za pieśń? Koral otarła rękawem róż z twarzy, usiadła na kamiennym stole i z trudem łapała oddech. Lotos podała jej jedwabną chusteczkę i rzekła: - Spójrz, jak masz umalowaną twarz: tu czerwone, tam białe cętki. Wyglądasz jak duch. - Tylko jedno tchnienie dzieli ludzi i duchy. Ludzie to duchy, a duchy to ludzie - powiedziała Koral. - Co przed chwilą śpiewałaś? Słuchając cię, czułam wielki smutek. - Dziesiątą Siostrę Du - rzekła Koral. - To ostatnia opera, w której śpiewałam, zanim opuściłam trupę operową. Dziesiąta Siostra Du ma właśnie popełnić samobójstwo, więc śpiewa smutno. - Kiedy mnie nauczysz śpiewać tę pieśń? - spytała Lotos. Koral przez długą chwilę wpatrywała się w Lotos. - Mówisz to tak lekko. Czy też chcesz popełnić samobójstwo? Jak tylko się zdecydujesz, nauczę cię. Lotos tak się zdumiała, że zabrakło jej słów. Patrzyła w osłupieniu na twarz Koral z rozmazaną szminką teatralną. Pojęła, że nie czuje nienawiści do Koral, przynajmniej nie teraz, chociaż jej słowa były umyślnie raniące. Dobrze wiedziała, że Koral, Radość i ona miały teraz wspólnego wroga w Chmurze. Ale nie chciała otwarcie o tym mówić. Lotos podeszła do opuszczonej studni, schyliła się i spojrzała w dół, a potem nagle się roześmiała. - Duchy - powiedziała - tu naprawdę są duchy! Czy wiesz, kto umarł w tej studni? - A kto mógłby tam być? - odparła Koral, która wciąż siedziała na kamiennym stole. - Jedną z umarłych byłaś ty i jedną ja. - Koral, ciebie zawsze trzymają się makabryczne żarty. Ciarki przeszły mi po plecach. - Boisz się? - Na ustach Koral pojawił się uśmiech. - Nie popełniłaś cudzołóstwa, więc czego się tu bać? Wszystkie kobiety, które je popełniły, umarły w tej studni. Tak się dzieje w rodzie Chenów od wielu pokoleń. Lotos cofnęła się o krok. - To straszne. Czyje tam wepchnięto? Koral zamachała powłóczystymi rękawami i wstała. - Pytasz mnie, a ja kogo mam zapytać? Idz i sama spytaj te duchy. - Koral podeszła do studni, zajrzała do niej i zaśpiewała operowym falsetem: - Niesprawiedliwie... zamordowone... duchy... aaach... Pogawędziły chwilę przy studni i niechcący poruszyły temat sekretnej przypadłości Chena Zuoqiana. - Nawet najlepsza lampa naftowa kiedyś się w końcu wypali. Boję się tylko, że nie da się już do niej dolać nafty. Pierwiastek żeński jest zbyt silny w tym ogrodzie; jeżeli uszkodzi pierwiastek męski, wtedy stanie się to, co los zrządzi. To doprawdy znakomite: Chen Zuoqian, Stary Pan Chen, siedzi na nocniku, lecz nie może się wysrać, ale to my zostałyśmy na lodzie i śpimy co noc w pustych pokojach. Rozmawiając dalej, wspomniały Chmurę. Twarz Koral wykrzywiła się w gniewie, kiedy obrzucała ją przekleństwami. - Ona cały czas trzęsie tym swoim nędznym cielskiem przed starym człowiekiem, tylko patrz, jak ona to lubi. Wprost marzy o tym, żeby lizać jego dupsko i zaklinać się, że smakuje tak słodko jak pachnie. Myśli, że może nam wszystkim grać na nosie, ale zobaczysz, jak ją urządzę: będzie wołać o pomoc. Jednak Lotos błądziła myślami gdzie indziej. Ilekroć zbliżała się do opuszczonej studni, nie mogła się opędzić od makabrycznych wizji. Słyszała w głębi bulgotanie wody, niosącej na powierzchnię głosy zbłąkanych dusz. Naprawdę je słyszała. Czuła też wydzielający się ze studni zimny wyziew, który przenikał jej ciało i duszę. - Boję się! - krzyknęła, odwróciła się i uciekła. Usłyszała jak Koral woła: - Hej, co cię ugryzło? Jak coś na mnie nagadasz, nie zlęknę się. Ja nic nie mówiłam. Któregoś dnia Yiyun wróciła ze szkoły do domu sama i Chmura natychmiast zaczęła coś podejrzewać. - Gdzie jest Yirong? - spytała. Yiyun rzuciła na ziemię torbę z książkami na ziemię i odparła: - Pobili ją, jest w szpitalu. Chmura zawołała dwóch służących i pospieszyła z nimi do szpitala, nie pytając nawet o szczegóły. Wróciła z dziewczynką dopiero w porze obiadu. Yirong miała zabandażowaną głowę i Chmura kazała ją zanieść do jadalni. Wszyscy przy stole odłożyli pałeczki i zgromadzili się wokół Yirong, żeby obejrzeć jej obrażenia. Dziewczynka była ulubienicą Chena Zuoąiana. Wziął ją na kolana i zapytał: - Powiedz mi, kto cię uderzył. Jutro żywcem obedrę go ze skóry. Yirong, krzywiąc się, wymieniła imię chłopca. - Czyj to bachor? - spytał ze wściekłością Chen Zuoqian. - Jak śmiał zaatakować moją córeczkę? - Cóż ona ci powie? - rzekła Chmura, ocierając łzy. - Nie wyjaśnisz sprawy, póki nie znajdziesz jutro tego chłopca i go nie wypytasz. Co to za okrutna bestia, że tak wściekle zaatakowała dziewczynkę? Radość zmarszczyła brwi i nakazała: - Teraz siadajcie do stołu i jedzcie. Dzieciaki zawsze się biją w szkole. Nic poważnego się nie stało, za kilka dni będzie zdrowa. - Pierwsza Pani - zareagowała Chmura. - Zbyt lekko to traktujesz, niewiele brakowało, a straciłaby wzrok. Jak delikatna dziewczynka może znieść takie bicie? Poza tym nie winię tak bardzo tego chłopca. Ale ogarnia mnie gniew, kiedy myślę o tym, kto go do tego namówił. Bo skoro nie byli wrogami, to dlaczego chłopak wyskoczył zza drzewa i zaczął okładać dziecko pałką? - Druga Pani jest zbyt podejrzliwa - rzekła Radość, która nalewała zupę z kury do swojej miseczki. - Po prostu dzieci się pokłóciły. Nie można podejrzewać i oskarżać ludzi. To wszystkim sprawia przykrość. - Prawdziwa przykrość może kogoś spotkać pózniej - zimno odrzekła Chmura. -Jak mogłabym puścić to płazem? Nie spocznę, póki nie dojdę prawdy. Wszyscy byli zaskoczeni, kiedy nazajutrz Chmura przyprowadziła chłopca do jadalni. Był tłustawy i zasmarkany. Chmura coś do niego szepnęła. Chłopiec zaczął obchodzić stół, przyglądając się każdemu z bliska i nagle wskazał na Koral. - To ona - oznajmił. - Dała mi dolara.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|