[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Choć sprawa była bolesna, nie mogła się wahać. Zaczęła czytać listy, by się przekonać, czy czas nie zmienił jej oceny sytuacji. To było od początku szaleństwo typowe dla Micka. Każdy nurek ma sekretne chłopięce marzenie: znalezć zatopiony skarb. Abbey słyszała niejedną opowieść na ten temat. Na ogół praca nurków jest prozaiczna i monotonna. Przeprowadzają kontrole dna wież wiertniczych, pomagają umacniać obmurowania portów, sprawdzają stan kadłuba statków. Ale wszyscy marzą o podwodnym skarbie. Sporadycznie ich marzenia przybierają realny kształt. Jednak skarb w dzisiejszych czasach udaje się odnalezć jedynie dużym ekipom w dużych łodziach wyposażonych w najnowocześniejszy sprzęt, a nie dwóm nurkom w małej łódce z akwalungiem. Ale Mick był opętany tą ideą. Przed laty trasa między Miami a Karaibami była miejscem kwitnącego przemytu. Krążyły pogłoski o łodzi pełnej pieniędzy, która wracając z Ameryki, zatonęła podczas huraganu. Pieniędzy nigdy nie znaleziono, choć wielu ich szukało. Mick poznał gdzieś specjalistę od komputerów, zafascynowanego tą historią, któremu udało się w miarę dokładnie określić miejsce, gdzie łódz poszła na dno. Nie chciał zapłaty, jedynie obietnicę udziału, jeśli poszukiwania skarbu zostaną uwieńczone sukcesem. Według Micka świadczyło to o tym, że ten mężczyzna jest uczciwy, według Abbey - że jest marzycielem. Oczywiście Mick nie mógł sobie pozwolić na wynajęcie łodzi, sprzętu i towarzysza do nurkowania. Abbey jednak było na to stać. Zajmowali małe mieszkanko, oszczędzając pieniądze na dom. Zciśle biorąc, oszczędzając jej pieniądze. Mick miał co prawda dużo zleceń, ale w przeciwieństwie do większości kolegów po fachu, nie wykonywał swoich obowiązków najrzetelniej. - Kochanie - przekonywał Abbey, chcąc ją namówić na sfinansowanie wyprawy - to nasza szansa. Znajdę tę łódz i będziemy mogli iść na emeryturę. Jezdzić, dokąd nas oczy poniosą, i robić to, co tylko przyjdzie nam do głowy. - Ale ja nie chcę żadnej emerytury. Lubię swoją pracę - protestowała Abbey. - Objedziemy świat! Masz przecież specjalizację lekarza płetwonurków. Zawsze znajdziesz zajęcie, jeśli tylko zechcesz. - Kiedy ja lubię miasto, w którym mieszkam - upierała się Abbey. - Lubisz ten zgniły, deszczowy Londyn? Spójrz tylko! No tak, akurat padało i miasto nie wyglądało zachęcająco. Mick znowu miał okres przerwy między jednym kontraktem a drugim. Nie otrzymywał już tylu zleceń co kiedyś, a Abbey nie chciała się zastanawiać nad przyczyną tego stanu rzeczy. - Posłuchaj, Abbey, zgódz się po raz ostatni na szaleństwo. Jeśli okaże się niewypałem, ustatkuję się, przyrzekam. - Daj mi tydzień na zastanowienie - powiedziała. Po dwóch dniach Mick wyjął z ich wspólnego konta wszystkie oszczędności. Kiedy Abbey się o tym dowiedziała, było już za pózno. - Cóż, miałem okazję załatwić łódz - oświadczył, bynajmniej niespeszony. - Miałaś dużo pracy, a twój ojciec był chory, nie chciałem ci zawracać głowy. W tym momencie Abbey uświadomiła sobie, że ich małżeństwo jest skończone. Nie sposób być żoną Micka. Mimo wszystko spróbuje... Postanowiła, że będzie odpisywać na jego listy, postara się go wspierać. Wysyłała dwa, trzy listy tygodniowo, otrzymywała jeden. O ile miała szczęście. Początkowo Mick był pełen nadziei. Znalazł nowego towarzysza, mężczyznę o imieniu Scotty. Polubiłabyś go, Abbey - pisał. - Może jest trochę zbyt praktyczny, za bardzo zorganizowany. Wszystko robi ściśle według przepisów. Mówi, że będzie dla mnie pracował za pensję, bo nie wierzy, że ta łódz się znajdzie. Udowodnię mu, że się myli!" Było jeszcze parę uwag na temat Scotty'ego - że jest twardy, że brał udział w zawodach na Hawajach. Myślisz, że powinienem trenować, żeby też w nich kiedyś uczestniczyć, Abbey? Chciałbym." Potrząsnęła głową, czytając te słowa. Czy Mick w ogóle siebie nie znał? Przecież nie byłby w stanie ciężko i systematycznie trenować. Z czasem jego listy stały się krótsze i przychodziły coraz rzadziej. Ich treść wskazywała, że jest w złym nastroju. Bywa, że nie mogę znieść Scotty'ego. Wlecze się, robi wszystko tak, jak zostało zaplanowane. %7ładnej fantazji! Mówi, że musimy trzymać się planu, że w przeciwnym razie po co nam w ogóle jakiś plan. Nigdy w życiu nie było go stać na odrobinę szaleństwa!" %7łycie Micka było jednym wielkim pasmem szaleństwa. Kiedy pieniądze zaczęły się kończyć, poprosił, by przysłała więcej. Jestem pewien, że możesz skombinować trzy czy cztery tysiące. Byłem zmuszony pożyczyć nawet od Scotty'ego." Ponieważ odmówiła, obudził ją w środku nocy telefon. - Jesteśmy małżeństwem, prawda? - krzyczał Mick. - Co twoje, to moje, czyż nie? Pieniądze też. Odłożyła słuchawkę i napisała mu, że uważa ich małżeństwo za skończone. Nigdy nie odpowiedział na ten list i nigdy już do niej nie napisał. Następną wiadomość otrzymała od konsula brytyjskiego. Zdarzył się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|