[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kędzierzawe włosy uwypuklały jeszcze ślady krwi murzyńskiej dostrzegalne w jego ry-
sach. Katarzyna wspominała mi kiedyś, że matka Josego Bragi była Mulatką.
Mario usiadł na fotelu przy łóżku, potem jednak wstał i wrócił do sionki.
Uczułem, jak krople potu występują mi na czoło. Jeśli zajrzy do spiżarni... Na szczęście
wrócił znów do pokoju, przechodząc jednak na lewą stronę i znikając mi z oczu. Usłysza-
łem skrzypnięcie krzesła. A więc usiadł przy stole. Chyba jedyna okazja, by niepostrzeże-
nie wydostać się z domku.
Ostrożnie, jak najwolniej począłem otwierać drzwi spiżarni. Z napięciem wsłuchiwałem
się w ciszę, wykorzystując każdy szmer w pokoju dla maskowania gwałtowniejszych ru-
chów.
Byłem już w sionce, gdy z zewnątrz dobiegł mnie odgłos przyśpieszonych kroków po
ścieżce, potem na ganku. Cofnąłem się na powrót do spiżarni, przymykając drzwi.
W tej samej niemal chwili drzwi wejściowe otwarły się z trzaskiem i do sionki wszedł
ksiądz Alberdi.
 Mario!  zawołał od progu.
 Jestem, wuju  usłyszałem przyciszony głos chłopca.
Alberdi wszedł do pokoju.
 Gdzieś ty się podział? Szukałem ciebie...
 Ciszej! Proszę, niech wuj mówi ciszej.
 Dlaczego?  zdziwił się ksiądz.
 Ktoś się tu kręci w pobliżu domu.
 Jesteś chyba przewrażliwiony. Może jaki pies.
 Widziałem... Tu się kręcą po parku jacyś ludzie. Pewnie od da Silvy. Czy wuj nie wi-
dział, tam przy cmentarzu, jak się krzaki poruszyły? Dlatego zostawiłem wuja. Ale tu przy
domu też się kręcą. Widziałem kobietę.
 Pewnie Noka.
 Nie. To nie była kobieta ze wsi. Czekała tu na ganku, ale ją wyprowadziłem w pole.
 Co ty opowiadasz? Nigdzie nic nie widziałem...
Widocznie jednak Alberdi nie zlekceważył słów chłopca, gdyż wrócił do sionki i za-
mknął drzwi wejściowe na zasuwę.
 Przede wszystkim umyj się  powiedział wracając do pokoju.  Jesteś brudny, jakbyś
co najmniej czołgał się rowami. Pamiętasz, gdzie jest umywalnia?
 Pamiętam.
Cofnąłem się pospiesznie, zwężając szparę. Po chwili usłyszałem brzęk naczyń i plusk
wody w głębi sionki.
Ksiądz krzątał się po pokoju.
 Będziesz spał na składanym łóżku. Jest tu takie na stryszku. Kiedyś jeszcze twój oj-
ciec na nim sypiał... Plusk wody ustał.
 Naprawdę?!
 Mieszkał tu kilka miesięcy. Chwilę panowało milczenie. Alberdi przesuwał stolik.
 Wuju?...  odezwał się Mario niepewnie. Alberdi stanął w progu.
 Słucham cię. Cóż powiesz, chłopcze?
 Nic takiego. Myślałem, że...  Mario urwał.
Znów usłyszałem brzęk naczyń i plusk przelewanej wody.
 Na pewno jesteś głodny?  odezwał się Alberdi.
 Dziękuję. Nie bardzo.
 Zjesz, zjesz. O, tu masz ręcznik. Z wodą trochę skąpo. Silnik się zepsuł i zbiornik na
35
stryszku pusty. Ja tam się nie znam na mechanice. Zresztą to nie takie znów ważne. Mnie
wystarczy to, co napompuje stary Lucas.
Plusk wody ucichł. Słychać było tylko krzątanie się Alberdiego po sionce.
 Może zjesz pieczeni?  usłyszałem jego głos tuż przy drzwiach spiżarni.
Byłem już niemal pewny, że za chwilę odkryje moją obecność.
 Dziękuję... Dziękuję. Ja naprawdę nie jestem głodny  usłyszałem głos Maria.
 Ej, chłopcze, chłopcze, co ty mówisz? Jak ja byłem w twoim wieku...  gderał Alberdi
oddalając się w głąb sionki.
 Chciałbym koniecznie z wujem porozmawiać.
 Oczywiście. Porozmawiamy. Ale pić ci się na pewno chce. Noka zrobiła świetny na-
pój. Napijesz się?
 Tak, wuju. Ale przede wszystkim chciałbym porozmawiać.
 Co ci się tak spieszy? No, no, przyznaj się! Czyś ty czasem nie zwiał z domu?
 Nie! Byłem nad morzem. W Playa de Oro.
 Na wycieczce? Teraz? A szkoła?
 Ja się tam nie pchałem. To mama z de Limą i lekarzem tak uradzili. Abym wypoczął
 dorzucił z odcieniem ironii w głosie.
 Chorowałeś? Długo?
 Eeee tam... Nic mi nie jest. Jeśli chce wuj wiedzieć, to... istotnie zwiałem. Ale z sa-
natorium. To nie dla mnie!
Przeszli do pokoju.
 Matka wie, że tu jesteś?  zapytał ksiądz już nieco surowiej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl