[ Pobierz całość w formacie PDF ]

twarz na jego piersi. Słyszała jego jęk, czuła jego poruszenia.
Raptem się obudziła i ze zgrozą stwierdziła, że osobą,
którą tak czule ściska jest Flora. Pod wpływem impulsu wstała
i poszła do pokoju męża. Nie budząc go, usiadła obok jego
wyciągniętej postaci. Stewart zasnął nie zgasiwszy świecy i
pokój spowijała miękka żółta poświata. Ada nie widziała go
nigdy śpiącego i wydał jej się we śnie spokojniejszy, nie taki
napięty jak za dnia. Wyciągnęła rękę i trzymała ją chwilę nad
jego głową, nim dotknęła jego policzka. Przesunęła palcami
po skórze, gładkiej, potem zarośniętej, potem znowu gładkiej.
Stewart się ocknął, otworzył oczy. Popatrzył na żonę,
zaskoczony jej nieoczekiwaną wizytą. A ona sunęła dłonią
dalej, po jego szyi, gardle, obojczyku, sięgnęła jego ciepłej
piersi pod koszulą.
- Ado - szepnął Stewart i zamknął z powrotem oczy.
Co ona tu robi po tym, czego był świadkiem w chacie
George'a Bainesa? Oto jeszcze jeden dowód, że Ada McGrath
nie przestanie go nigdy zadziwiać. Nie rozumuje, nie
zachowuje się tak, jak nieliczne inne kobiety, które znał. Jest
istotą szczególnego pokroju, chwilami zdaje się prawie
nieziemska. Kiedy go teraz tak dotykała, Alisdairem miotały
sprzeczne uczucia. Chciał, żeby nie przerywała, żeby mu
ofiarowała to, co George'owi Bainesowi, lecz równolegle z
pożądaniem przejmował go wstręt.
Ada McGrath nie wiedziała, jaka siła popchnęła ją tej
nocy do łóżka męża. Uwięziona w domu, z którego nie mogła
wyjść bez jego pozwolenia, musiała coś uczynić dla
uśmierzenia narastającego w niej niepokoju, jakiejś
nieokreślonej tęsknoty, potrzeby dotykania drugiego ciała,
rozbudzonej przez George'a Bainesa.
Nie chcąc zakłócić uroku chwili, Stewart nie otwierał
oczu. Ada zsunęła z niego pled i uniosła koszulę, wystawiając
jego pierś i brzuch na nocny chłód. Stewart wciągnął głośno
powietrze. Unikając jego wzroku, ze skupioną twarzą, błądziła
dłońmi po jego piersi, jak gdyby pożądanie, raz rozbudzone,
domagało się dalszych doświadczeń.
Stewart otworzył oczy, nagle pełne łez, i spojrzał Adzie w
twarz wzrokiem dziecka, które obudzone ze złego snu,
pozostaje zawieszone między trwogą a ufnością. Ada nie
przestawała wodzić dłońmi po jego ciele jak zielarka
wcierająca balsam w ranę. Schodziła coraz niżej w dół
brzucha, który się teraz pokrył gęsią skórką. Stewartem
wstrząsnął dreszcz. Nie mogąc dłużej znieść napięcia, uniósł
się na łóżku, wyciągnął ramiona do żony, lecz ta odskoczyła z
irytacją, jakby zawiedziona. Odwróciła się i wyszła z pokoju
Alisdaira Stewarta, nie dając mu niczym poznać, co myśli i
czuje.
Ciotka Morag i Nessie, które w asyście Heni i Mary
przyszły z wizytą, złapały się za głowy widząc, że Stewart
zamienił dom w twierdzę. Ada i Flora siedziały przy stole
kuchennym grając apatycznie w karty. Stewart nie wypuścił
ich tego dnia na dwór, więc wegetowały w domu jak rośliny
pozbawione słońca.
- Alisdair, czy to z powodu naszego przedstawienia? -
spytała zafrasowana Morag. - Napastują cię tubylcy?
Stewart niósł polana na ogień, zdecydowany jakoś
przetrwać ten dzień. Morag ruszyła za nim do wejścia.
- Muszę przyznać, że niemądrze to zrobiłeś, mój drogi -
zwróciła uwagę. - Założyłeś zasuwkę od zewnątrz. Nie
widzisz - zamknęła zasuwkę - że to nie ty się zamkniesz przed
Maorysami, ale oni cię zamkną w domu. Znajdziesz się jak w
potrzasku.
- ... jak w potrzasku - zawtórowała kiwając głową Nessie.
Kiedy Morag rozwijała swoją teorię, Heni i Mary
przycupnęły w kącie, żeby obejrzeć jedną z lalek Flory.
Zafascynowane, nie zwracały uwagi na cudaczne roztrząsania
pakeha. Stewart stanął za Adą i Florą nie przeszkadzając
ciotce w jej fantazjowaniu. Nie przestając mówić, Morag jęła
wypakowywać na stół ubrania i wiktuały, które przyniosła w
podarunku dla domu.
- Idziemy od George'a Bainesa. Maorysi zawładnęli
zupełnie jego chatą.
Słysząc to, Ada uniosła głowę. Jej włosy nie były
zaplecione w warkoczyki tak schludnie jak zwykle. Prawdę
mówiąc, Morag uważała, że jest nieprzystojnie zaniedbana.
- Właściwie nie dziw, że wyjeżdża. Spoufalił się za
bardzo z tubylcami. Panoszą się w całej chacie, leżą na
podłodze bez cienia obyczajności.
- ... bez cienia obyczajności - powtórzyła Nessie.
- Jest odmieniony nie do poznania. - ciągnęła Morag -
zupełnie jakby rzucili na niego urok. Cóż, jutro albo pojutrze
go tu nie będzie.
Wypakowawszy biskwity i ciasteczka, Morag zaczęła je
układać na talerzach. Ada, raptem bardzo pobladła, wstała i
ruszyła z nieprzeniknionym wyrazem twarzy w stronę
fortepianu.
- A więc Baines się pakuje - podsumował sucho Stewart,
kierując brzemienne słowa do Ady, która zamarła w pół
kroku.
- Nie bardzo ma co pakować, ale w każdym razie
wyjeżdża.
Kiedy Morag to mówiła, Nessie wyjęła chusteczkę i
zaczęła chlipać.
- I dobrze, że wyjeżdża - podjęła Morag. - Nessie
zadurzyła się w nim, głupia, i teraz nic, tylko beczy.
Nessie skrzywiła twarz i załkała jak na komendę.
- Przestań! - fuknęła Morag na swoją młodą towarzyszkę.
Nessie nadal szlochała.
- Przestań, rozumiesz! Przestań! Nieoczekiwanie Nessie
usłuchała komendy. Mrugając, otarła oczy.
Ada tymczasem zasiadła bezszelestnie do fortepianu, w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl