[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do tego!
Stali teraz z lordem twarzą w twarz, a ona drżała z tłumionego podniecenia.
 Obawiam się, że się mylisz. Z pewnością uda mi się zmusić cię do posłuszeństwa.
Ustanowiono mnie twoim kuratorem i jesteś ode mnie całkowicie uzależniona aż do
chwili osiągnięcia pełnoletności.
 Jeżeli sądzi wuj, że uda mu się zmusić mnie do małżeństwa z człowiekiem, którego
nawet nie widziałam na oczy i który jest tak stary, że mógłby być moim ojcem, to myli się
wuj bardzo.  Wzięła głęboki wdech i dodała:  Miałam zamiar powiedzieć wujowi o
tym dopiero jutro, ale niech będzie, powiem teraz! Jestem zaręczona z monsieur Remym
Mendesem i nie wyjdę za nikogo innego.
Głos Yvette brzmiał dzwięcznie, tak jakby wspomnienie Remy'ego dodało jej sił. Krew
uderzyła jej do policzków. Buntowniczo mierzyła wzrokiem lorda.
 A któż to taki, ten Remy Mendes?  rzucił pytanie lord Orsett.
 Tak się składa, że jest attache przy gubernatorze. Kiedy go wuj spotka, przekona się,
że jest odpowiedniejszym dla mnie kandydatem niż starzec stojący nad grobem.
 O tym, kto jest dla ciebie odpowiedni, decyduję ja. Gdzie go poznałaś?  indagował
dalej.
 Przybył tu tym samym statkiem.
 Pokładowy romans! To szybko przechodzi.  W głosie lorda Orsetta zabrzmiała
drwina.
Można było tego się spodziewać, pomyślała Kelda.
 Co to, to nie. Myli się wuj bardzo. Kocham Remy'ego z całego serca i on także mnie
kocha.
 Czy jesteś przekonana, że na jego uczucia nie ma wpływu twój znaczny majątek?
 No tak, to właśnie jest sposób myślenia wuja!  wyrzuciła z siebie gwałtownie. 
Ojciec Remy'ego jest bardzo bogaty, a poza tym jest członkiem izby deputowanych. Jutro
Remy przedstawi swoje listy uwierzytelniające, wtedy wuj zobaczy!
 Jeżeli chodzi o mnie, to może nie tracić swojego cennego czasu  powiedział z
przekąsem.
 Jak to?
 Mówiąc wprost, nie mam zwyczaju zmieniać planów. Wyjdziesz za gubernatora tak
czy owak. Dość już tych bzdur na temat kandydatów do twojej ręki bez grosza przy
duszy. Nie pojawialiby się tacy przy tobie, gdyby twoja opiekunka dobrze wywiązała się
ze swojego zadania.
 Czy rzeczywiście sądzi wuj, że uda mu się wymusić na mnie ten krok?  W Yvette
wzbierała wściekłość.
 Oczywiście, że tak. Sprowadziłem cię tu, aby wydać za mąż, i uczynię to w ciągu
najbliższych trzech tygodni. I bądz przekonana, że jeżeli twój Francuzik spróbuje się z
tobą porozumieć jutro czy kiedykolwiek indziej, dobiorę mu się do skóry tak, że pożałuje.
Yvette straciła panowanie nad sobą.
 Jak śmiesz! Jak śmiesz traktować mnie, obywatelkę francuską, w ten sposób! Po
pierwsze nie masz nade mną władzy w tym kraju. Wszyscy mieli rację: jesteś zły i
szalony. Jeżeli wydaje ci się, że możesz mi rozkazywać jak jakiejś czarnej posłu-gaczce, to
się grubo mylisz.  Zerwała się na równe nogi i zawołała:  Nienawidzę cię, wuju Mak-
symie. Nienawidzę cię od zawsze. Raczej się zabiję, niż poddam twojej woli!
Wykrzyczawszy ostatnie słowa, odwróciła się i wybiegła z pokoju, nie zamykając za
sobą drzwi. Kelda słyszała, jak biegła korytarzem. Wstała, aby podążyć za Yvette, gdy
lord Orsett, wciąż jeszcze wygodnie rozparty w fotelu, zapytał:
 I cóż pani na to?
Kelda zdała sobie sprawę, że chce ją sprowokować. Zwróciła ku niemu drobną
twarzyczkę i spojrzała nań wprost swymi ogromnymi oczami.
 Jeżeli chce pan naprawdę wiedzieć, co myślę, milordzie, to powiem, że pański
zamysł jest diaboliczny. To się sprzeciwia naturalnemu porządkowi świata, żeby
człowiek, choćby nie wiem jak wysoko postawiony, próbował grać rolę Boga.
Nie odpowiedział. Wpatrywał się w nią, a ona wytrzymała jego spojrzenie. Nagle, bez
słowa, wstał, odwrócił się i wyszedł, także pozostawiając otwarte drzwi.
ROZDZIAA 4
Kelda szla wolno po schodach trzymając się poręczy. Drżała, a serce tłukło jej się w
piersi. Czuła się jak po jakiejś strasznej katastrofie, wstrząśnięta i rozdygotana.
To nie do wiary! Jak lord Orsett mógł zaplanować coś tak potwornego! Zaiste 
dobrze mu powiedziała  diabolicznego! I zrobić to takiej uroczej i słodkiej istocie jak
Yvette! Co gorsza, on po prostu uznał ją za rzecz, za narzędzie realizacji swych planów, a
nie za istotę ludzką. To, co wcześniej opowiadała o nim Yvette, nawet w części nie
oddawało jego podłości.
W panice rozmyślała, co począć, co powiedzieć Yvette. Była już na szczycie schodów i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl