[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tał o pana, więc domyśliłem się, że przybywa pan do nas w związku ze sprawą
porwania.
 Jaki major?
 Major Netz z tutejszej placówki Kosmopolu. Właśnie przed kilkoma mi-
nutami dzwonił po raz drugi i powiedział, że już tu leci i żeby pana w żadnym
wypadku nigdzie stąd nie wysyłać.
 To chyba pomyłka! Jestem biofizykiem i z tą sprawą nie mam nic wspól-
nego!
 No, trudno, niczego się od pana nie dowiem. . . Ale też z pana służbista! 
uśmiechnął się dyspozytor, kierując się ku wyjściu.  W każdym razie przekaza-
łem panu polecenie majora. Proszę nie oddalać się z pokoju. Gdy tylko przyleci,
skieruję go tu do pana. Dobranoc!
Teraz dopiero Jan zaczął kojarzyć poszczególne niejasne dla niego dotąd wy-
darzenia w jedną logiczną całość. Jeśli rzeczywiście dyspozytor nie bierze go za
kogoś innego, to swój nagły przylot na Księżyc Jan zawdzięcza władzom śled-
czym, którym widocznie jest tu do czegoś potrzebny, i to najwyrazniej w związku
z wczorajszym porwaniem.
Kosmopol ma prawo powoływania do współpracy cywilnych specjalistów
z różnych dziedzin  o tym powszechnie wiadomo. Jednakże Jan nie przypusz-
czał, że może się to odbywać w taki sposób. Ostatecznie mógł sobie wytłumaczyć
to wszystko, co dotyczyło sposobu przyzwania go tutaj, mogło chodzić o zacho-
wanie najściślejszej tajemnicy co do jego udziału w akcji przeciw porywaczom.
Tylko w żaden sposób nie potrafił znalezć odpowiedzi na pytanie  po licho im
do tego potrzebny biofizyk? A może nie biofizyk, lecz po prostu on, właśnie on,
konkretnie Jan L.?
Głośne pukanie wyrwało Jana z drzemki.. Wstał szybko z fotela i powiedział
 proszę! . Do pokoju wszedł nieduży, energiczny mężczyzna w cywilnym ubra-
niu. Bez wstępów wylegitymował się Janowi, potem położył na stoliku przynie-
sioną plastykową teczkę i usiadł na skraju tapczanu.
 Proszę spocząć, to potrwa dłużej  powiedział, uśmiechając się ledwie
dostrzegalnie.  Przepraszani w imieniu Kosmopolu za tę całą maskaradę i za
to gwałtowne  porwanie pańskiej osoby. Mam nadzieję, że wkrótce rozgrzeszy
nas pan z tego postępowania. Sprawa jest znacznie grubszego kalibru, niż może
pan sobie wyobrazić na podstawie oficjalnych komunikatów. Nie mogę panu w tej
chwili wyjaśnić, dlaczego właśnie pana tu sprowadziliśmy. Nie wtajemniczę pana
90
także w kulisy sprawy. Mogę przekazać panu jedynie to, co jest niezbędne dla
wykonania zadania, jakie dla pana przewidzieliśmy w naszym planie działania.
Na pewno słyszał pan już trochę o wydarzeniach ostatniej doby. Tu, na Księ-
życu, nie były one tajemnicą prawie od samego początku, staraliśmy się jednak,
aby jak najpózniej dowiedziano się o nich na Ziemi. To znaczy, aby nie poruszać
zbytnio opinii publicznej, dopóki nie chwycimy sprawy mocno w ręce. . . By-
ły jeszcze i inne powody zachowania tajemnicy, ale o tym już nie mogę mówić.
Wielu rzeczy domyśli się pan sam w trakcie wykonywania zadania.
Na czym będzie ono polegało, dowie się pan za chwilę. Tu, w tej teczce, jest
szczegółowa instrukcja. Musi pan zapoznać się z nią w ciągu najbliższych dwu-
dziestu godzin, a następnie oddać mi ją, nie pokazując nikomu. Najlepiej, jeśli
pan nie będzie jej w ogóle wypuszczał z ręki przez cały czas. I proszę dokład-
nie zamykać się w pokoju. Ponadto proszę odpocząć i przygotować się do dalszej,
kilkudniowej co najmniej, podróży po Księżycu. Teraz jeszcze kilka wyjaśnień. . .
Major wydobył z teczki mapę wycinka powierzchni Księżyca, pokreśloną
czerwonymi liniami i strzałkami.
 Od jutra będzie pan występował jako konserwator urządzeń automatycz-
nych na bezludnych stacjach księżycowych oraz w bazach chwilowo pozbawio-
nych personelu. Jak panu wiadomo zapewne, po Księżycu krąży kilkudziesięciu
takich inżynierów  konserwatorów, dokonujących okresowych przeglądów i na-
prawiających uszkodzone urządzenia. Mają oni wyznaczone trasy, po których po-
suwają się przy użyciu specjalnych wozów technicznych, z odpowiednimi narzę-
dziami i częściami zamiennymi. Proszę się nie przejmować, jeśli nawet nie ma
pan pojęcia o automatyce i elektronice. Nie spodziewamy się po panu żadnych
rewelacyjnych wyników w tej dziedzinie. Dostanie pan zresztą, jak każdy kon-
serwator, dwa automaty specjalistyczne. Są to człekopodobne roboty, z których
jeden pełni obowiązki kierowcy wozu technicznego, a obydwa niezle potrafią bez
niczyjej pomocy sprawdzić funkcjonowanie typowych urządzeń i naprawić naj-
pospolitsze uszkodzenia. Zatem strona techniczna może pana nic nie obchodzić.
Proszę tylko powoli, bez pośpiechu i systematycznie objechać według harmo-
nogramu te wszystkie stacje, które zaznaczyłem na mapie. Roboty znają swoje
obowiązki oraz drogi, którymi będziecie się poruszać.
 To wszystko?  wtrącił Jan, nie bardzo wciąż pojmując, o co tu chodzi.
 Tego nie mogę powiedzieć, bo. . . nie wiem  uśmiechnął się major tajem-
niczo.  To akcja eksperymentalna. Być może skończy się na objechaniu kilku
stacji, ale sądzę, że raczej nie. Podkreślam, to są wszystko stacje bezzałogowe,
choć niektóre z nich są przystosowane do ciągłego przebywania w nich ludzi. Pa-
na zadaniem jest przekonać się, czy w istocie wszystkie one są bezludne. Tam są
zapasy powietrza, wody, żywności. . . Teraz pan rozumie?
 Tak, domyśliłem się już wcześniej. Nie wiem jedynie, co powinienem ro-
bić, jeśli okaże się, że w jednej ze stacji zamieszkali poszukiwani przestępcy ze
91
swym zakładnikiem?
Major nie od razu odpowiedział. Patrzył przez chwilę na Jana, jakby szukając
w myślach odpowiednich sformułowań.
 Obawiam się, że nie zdoła pan niczego w takiej sytuacji przedsięwziąć.
Nie będę ukrywał, że misja kryje w sobie pewne ryzyko, jednak są powody po-
zwalające nam przypuszczać, że ryzyko to nie jest aż tak duże, jak mogłoby się
wydawać komuś nie wtajemniczonemu w istotę sprawy. . . Przepraszam, tak mi
się to jakoś mętnie powiedziało, ale niestety, nie mogę panu tego jaśniej wyłożyć.
Proszę mieć do nas zaufanie. Nie wysyłamy pana na zgubę, tego nie wolno nam
robić nawet w sytuacji tak krańcowo dramatycznej jak ta. . . Powiem jeszcze, że
i dla powodzenia naszego planu, i dla pana  tym lepiej, im mniej pan będzie
wiedział o sprawie.
 Hm. . .  zastanowił się Jan.  Czy mógłbym. . . ewentualnie. . . wycofać
się z udziału w tym. . . eksperymencie?
 Ma pan prawo, oczywiście! Jednakże bardzo proszę, aby pan tego nie robił.
Są pewne powody, dla których właśnie pan jest najodpowiedniejszym kandydatem
do tej roli.
 Cóż mam zatem robić, jeśli porywacze zatrzymają mnie w jednej ze stacji?
 Nic. Proszę dać się zatrzymać, nie stawiając oporu.
 I utrzymywać, że jestem konserwatorem?
 O ile się to panu uda. To nie jest istotne. Myślę jednak, że rozszyfrują pana
od razu. Polegamy na pańskiej inteligencji. Sprawdziliśmy pana akta i wiemy
o kilku sytuacjach, w których wykazał pan pewne korzystne walory. Od chwili
kiedy zatrzymają pana porywacze, może pan robić i mówić wszystko, co się panu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl