[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaczęłam mieć o czym myśleć! Cała impreza zrobiła się do reszty niepojęta. Jedno było pewne. Cokolwiek wymyślił, jakikolwiek miałby cel w kantowaniu tej dziwy, jakiekolwiek miałby zamiary, wszystko postanowił ukryć przede mną. Nie byłabym sobą, gdybym nie postanowiła z kolei stanąć na głowie w celu rozszyfrowania tajemnicy. On mnie jeszcze nie zna z mojej najgorszej strony... Przyszedł po mnie i razem zeszliśmy na kolację. Dwie części mojej osobowości doszły wreszcie do porozumienia i przestały sobie wzajemnie przeszkadzać, podejmując działanie we właściwych chwilach. - Skończyłaś korektę? - zainteresował się już przy stoliku. - Jeszcze nie, ale prawie - odparłam bez namysłu. - Skończę jutro po południu. Potem postoję w ogonku na poczcie, do czego mi nie jesteś niezbędny. Możesz to przespać. - Nie będę tego przesypiał. Przelecę się kawałek, nie czekaj na mnie z obiadem, w razie gdybym widział, że się spózniam, zjem sobie coś po drodze. - Plażą? - Nie, lądem. Dlatego właśnie wybieram się, kiedy ty jesteś zajęta. Nie lubisz chodzić lądem. Natychmiast wywnioskowałam z tego, że wybiera się gdzieś z dziwa. Nie podejrzewał mnie o łgarstwo, uwierzył, że jestem uwięziona do maszyny, miałam zatem wolną rękę. Nie wiedziałam, czy ta pijawka ma samochód, ale nie robiło mi to różnicy, czymkolwiek by jechali, zdecydowana byłam pojechać za nimi! Ile wysiłku kosztowała mnie realizacja tej decyzji, tego ludzkie słowo nie opisze. Mój samochód odznaczał się cechą szczególną, po której łatwo go było poznać wśród całego stada jednakowych volkswagenów. Mianowicie w miejsce anteny posiadał starą, nieco zgiętą, zardzewiałą szpadę, która jako antena działała znakomicie, ale za to z daleka rzucała się w oczy. Należało ją wyjąć, co przedstawiało pewne trudności, zaklinowała się bowiem w uchwycie na mur. Na domiar złego pojazd stał na parkingu akurat przed jego oknem, gdzie szarpanie się z tym żelastwem było wykluczone. Odjechać tak zwyczajnie też nie mogłam, bo usłyszałby dzwięk silnika, a słuch miał czuły do obrzydliwości. Musiałam doczekać nocy i wybrać chwilę, w której zagłuszyłyby mnie inne samochody... Wykonałam to wszystko. W dzikim napięciu pół godziny czatowałam na głośniejszy warkot, wydawało mi się, że czatuję pół roku, odjeżdżałam z otwartymi drzwiczkami, bojąc się nimi trzaskać i trzymając je ręką, w odludnym miejscu przez godzinę w pocie czoła wydłubywałam broń z uchwytu, rozglądając się, czy nie ujrzę gdzieś jakichś chuliganów, którzy załatwiają takie rzeczy jednym gestem. Doprawdy nie wiem, jakim cudem im się udaje... Wracałam wśród podobnych, skomplikowanych sztuk. Wydłubaną szpadę zostawiłam na dawnym miejscu, zamierzając wyjąć ją dopiero w czasie czynności śledczych, przećwiczyłam wyjmowanie i wkładanie w czasie jazdy i razem wziąwszy spędziłam upiornie pracowitą noc. Potem zaś spędziłam upiornie pracowity poranek. Czegokolwiek Marek mógłby się po mnie spodziewać, to z pewnością nie tego, żebym dobrowolnie wstała o siódmej rano. Wobec tego wstałam. Zniadanie jadłam w oknie. O mało się nie udławiłam, widząc, że wychodzi razem z dziwa. Moje przewidywania okazały się słuszne, spacer lądem, rzeczywiście...! Miała samochód, zielonego peugeota. Zdążyłam wystartować za nią, kiedy jeszcze była widoczna w perspektywie ulicy. Skierowała się w stronę Gdańska. Czarowne, przedpołudniowe godziny spędziłam w charakterze psa gończego, ganiając po Trójmieście zielonego peugeota. Rezultat byt przedziwny. W nie znanej mi gdyńskiej dzielnicy willowej niezbicie stwierdziłam, że ich celem była wizyta w budynku, na którym wisiała jak byk tabliczka lekarza odpowiedniej specjalności! Za skarby świata nadal nie mogłam nic zrozumieć. On rzeczywiście postanowił się leczyć, z czego, na Boga...?! Jeżeli będzie kontynuował ten proceder w Warszawie, uwierzę, że ktoś z nas dostał pomieszania zmysłów. Zainteresowało mnie, co zrobi od jutra, odespał swoje, korektę skończyłam, znów mamy czas dla siebie, jakim sposobem podzieli się pomiędzy dziwę i mnie tak, żeby nie zwiększać podejrzeń? Co wymyśli?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|