[ Pobierz całość w formacie PDF ]
starszy to głupi i da się oszukać. Laską mi przed nosem machał, taki cyrk zrobił, że ludzie się zlecieli oglądać, co się dzieje. A gapili się na mnie jak na złodziejkę. Ja już tam więcej nie idę. No to miałaś przygodę. Szkoda, że tego nie widziałyśmy, nie, Marta? Mhm& mruknęła Marta pod nosem. A coś ty dzisiaj taka niemrawa? Siedzisz bez słowa, minę masz jak na pogrzebie, a wina nawet nie spróbowałaś. Chora jesteś czy co? dopytywała Magdalena. Nie& takie tam& nie chcę o tym gadać. Jak nie chcesz, to nie gadaj, przymusu nie ma. Ale może masz jakiś pomysł, co dalej z naszymi poszukiwaniami? No właśnie tak sobie teraz pomyślałam& Magda, wiesz może, kiedy oni się wyprowadzili? Nie mam zielonego pojęcia. Bo wiecie, przy przeprowadzce można zgłosić na poczcie zmianę adresu i poprosić, żeby odsyłali listy na ten nowy, no i odsyłają, ale tylko przez rok i na pewno mają gdzieś to zapisane. To może byś spróbowała dowiedzieć się przez tego listonosza, co cię tak zagadywał przy poczcie? Marta, jesteś genialna! ucieszyła się Magdalena. %7łe też mi to do głowy nie przyszło! To ty szukaj przez tego listonosza, a ja spróbuję jeszcze inaczej odezwała się Maria. Wiecie, ja należę do takiej grupy charytatywnej przy kościele, a kawałek ulicy Wojska Polskiego należy do naszej parafii, tylko nie wiem, czy akurat ten, o który nam chodzi. Ale jeśli tak, to może mieszka tam ktoś z naszych podopiecznych i w ten sposób mogłybyśmy się czegoś dowiedzieć. W najbliższy czwartek mamy spotkanie. Zwietnie! Wobec tego ja spróbuję z tym listonoszem w poniedziałek& nie, w poniedziałek nie mogę, we wtorek to załatwię. Zadzwonię do ciebie, jak mi poszło. Widzicie, co trzy głowy to nie jedna! A ja już po tym cyrku z sąsiadami myślałam, że trzeba będzie szukać profesjonalnej pomocy. Detektywa? upewniła się Maria. Magda skinęła głową potwierdzająco. To nasza sprawa. Musimy załatwić ją same powiedziała poważnie Maria. Wiem, już to kiedyś mówiłaś. Dla mnie też detektyw to ostateczność, ale wydawało mi się, że doszłyśmy do ściany, a jeśli miałabym do wyboru doprowadzić sprawę do końca z czyjąś pomocą lub wycofać się, wybrałabym tę pierwszą opcję. To nasza sprawa i tylko nasza powtórzyła Maria. Ojej, a ty ciągle to samo zniecierpliwiła się Magda. Na szczęście jakoś wybrnęłyśmy i teraz nie musimy tego rozważać. Plan działania gotowy, szczegóły ustalone, wiemy, co mamy robić. Znaczy się sprawy formalne mamy za sobą. No, to teraz powiedzcie, co tak w ogóle u was, dziewczyny? * Magda czuła wiosnę. Nieważne, że była dopiero połowa lutego, śniegowa breja rozpryskiwała się pod nogami, dokuczliwy ziąb wciskał się pod kurtkę, a buty całkiem przemokły. Nieważne. Magda za nic miała kalendarz, termometr, przemoczone nogi i czerwony od zimna nos. Na przekór temu wszystkiemu czuła wiosnę i już. Miała ochotę tańczyć, śpiewać i skakać z radości. Bo życie wydawało jej się takie cudowne. Opuściły ją wszelkie rozterki i wiedziała już, czego chce. Chciała Karola. Chciała zasypiać i budzić się otulona jego ciepłem, razem pić poranną kawę, wracać do domu, wiedząc, że na nią czeka, albo czekać z kolacją, aż on wróci. Tak, tego właśnie chciała. I za to powinna podziękować Maryśce. Za tę wiedzę, czego naprawdę chce. I tak musi do niej zatelefonować, żeby powiedzieć, że listonosz nie może zdobyć adresu Wieczorków. Był niepocieszony, że nie może pomóc, ale urzędniczka, która zajmowała się tymi sprawami, jednocześnie pełniła funkcję administratora bezpieczeństwa informacji i nie było szans, żeby czegokolwiek się od niej dowiedzieć. Cała nadzieja w tej grupie charytatywnej Maryśki. Zadzwoni do niej zaraz i przy okazji podziękuje. Jak dobrze, że opowiedziała dziewczynom o swoich rozterkach. Właściwie mówiła im o tym już poprzednio, od tamtej pory nic nowego się nie wydarzyło, w każdym razie na zewnątrz, bo wewnątrz niej działo się mnóstwo, a im więcej nad tym myślała, tym bardziej plątała się w swoich emocjach. Nie potrafiła jasno myśleć. A kiedy opowiadała im o tym wszystkim, to jakby odrobinę udało jej się to rozplątać. Ale najważniejsze były słowa Maryśki: Magda, a pamiętasz tamtą naszą wyprawę na cmentarz, kiedy złamałam sobie palec i wystąpiłyśmy na apelu? Powiedziałaś wtedy, że musimy sprawdzić, jak to naprawdę jest z tymi duchami. I sprawdziłyśmy. Jeśli teraz się wycofasz i nie sprawdzisz, nigdy nie dowiesz się, czego tak naprawdę uniknęłaś; bólu czy szczęścia. A może jednego i drugiego& Właściwie to w tych słowach Maryśki nie było nic szczególnie odkrywczego. Stwierdzała rzeczy oczywiste i nie było tu z czym polemizować. Ale dla Magdy w tym momencie było to odkrycie. Maryśka miała rację. Jeśli nie sprawdzi, nigdy się nie dowie, co ją ominęło. Zamiast więc zastanawiać się, rozważać, analizować, trzeba po prostu działać i już. Dlaczego sama nie wpadła na to wcześniej? Przecież umiała podejmować ryzykowne decyzje. Dwa razy zmieniała pracę, choć w tamtej poprzedniej wcale nie było jej zle. Właściwie to pracę zmieniała kilka razy, ale dwa razy nie dlatego, żeby praca jej nie odpowiadała, ale dlatego, żeby spróbować czegoś nowego. Znajomi nie rozumieli jej decyzji. Bo skoro była zadowolona i niezle zarabiała, a w tej nowej pracy wcale nie będzie zarabiać więcej, to po co zmieniać? Po co zamieniać dobre na niewiadome? Ale Magdalena potrzebowała nowych wyzwań. Za pierwszym razem zmiana nie wyszła jej na dobre, ale to jej nie powstrzymało, żeby po kilku latach jeszcze raz zamienić dobre na niewiadome. Tym razem niewiadome okazało się lepszym od dobrego. Magda lubiła podejmować ryzyko. Umiała wygrywać i radzić sobie z przegraną. Co więc powstrzymywało ją teraz? Czy aż tak zależało jej na Karolu, że ewentualną porażkę uznałaby za życiową klęskę? Zadała sobie w myślach to pytanie. Odpowiedz przyszła od razu. Tak, zależało jej. Cholernie jej zależało. Najchętniej prosto z Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem pobiegłaby do Karola, ale od wspólnych znajomych wiedziała, że wyjechał na weekend. Nie zatelefonowała do niego. Chciała widzieć jego oczy w czasie rozmowy, chciała zobaczyć rodzący się w nich uśmiech, poczuć ciepło jego ramion i smak pocałunku, chciała, by ich razem zaczęło się nie przez telefon. I żeby zaczęło się jak najszybciej. Bo przecież tyle już czasu stracili. Ale może wcale nie stracili? Może to wszystko, co spotkało ich po drodze, było potrzebne, żeby dojrzeli do wspólnego życia? %7łeby się wreszcie odnalezli? Weekend dłużył jej się strasznie. Na szczęście miała do zrobienia pilny projekt, więc zajęła się pracą, pracowała też nad tym projektem cały poniedziałek, we wtorek oddała gotowy, załatwiła sprawę z listonoszem, jeszcze tylko telefon do Maryśki i wreszcie będzie miała czas dla Karola. Nie mogła się już doczekać tego momentu, kiedy stanie pod drzwiami jego mieszkania i naciśnie dzwonek (na szczęście nie miał domofonu, który mógłby zepsuć niespodziankę). A potem& W głowie jej się kręciło, kiedy wyobrażała sobie, co będzie potem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|