[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cierpienia, sam to pan widzieć musisz. Głos grzeczny, lecz stanowczy Sylwana nie wywołał żadnej odpowiedzi, zmięszany mocno pan Aleksander nie wiedział, ani co począć, ani co powiedzieć. Przytomność brata niewypowiedzianie mu była przykrą. Spuścił oczy, wybąknął coś niewyraznego, zatrzymał się chwilę, popatrzył na Lelię, która się usunęła w głąb pokoju i zdejmując żywo pierścień z palca, położył go na stole& Skłonił się i wyszedł. Jak pijany stoczył się ze wschodów i znalazł się w ulicy, nie wiedząc, co pocznie dalej, gdy głos i śmiech Dołęgi do przytomności go przywrócił. Coż to ty u drzwi swej adorowanej odprawiasz straż& czy?& Popatrzywszy na zmienioną twarz Olesia, przerwał pan Marian nagle. Co ci jest? Nic, nic, zerwałem! Wszystko skończone& stłumionym głosem rzekł stary. Zerwane! To dziękuj Panu Bogu! i sza! cicho pospiesznie począł Dołęga, biorąc go pod rękę. Rozumiem, że ci to być może trochę bolesnym, ale, dalipan, powtarzam jeszcze raz dziękuj Panu Bogu! Byłbyś szalone palnął głupstwo, siebie i familią skompromitował. Nie chciałem ci czynić uwag zapóznych a teraz, gdy się to rozchwiało, winszuję z całego serca& Cóż byś ty robił ze szwagierkiem, któremu drzwi przed nosem zamknąć było trudno& Oleś stał jeszcze osłupiały. Dołęga patrzał na zegarek. Słuchajże, miej rozum& widzę, żeś przybity& Chodzmy co dobrego zjeść i napić się wina rozkołyszesz się i zapomnisz. Ale chodz& Bezwładnego pana Aleksandra pochwycił prawie gwałtem czuły przyjaciel i wiedząc, jakie najlepiej nań poskutkuje lekarstwo, poprowadził go z sobą& do restauracji. Wybrał najlepszą. XVI W saloniku hrabinej Ramułtowej w godzinie popołudniowej, nadzwyczajną uzyskawszy audiencją, siedział, kapelusz trzymając w rękach, uperfumowany Lubicz. Dojrzała niewiasta, na fotelu naprzeciw niego spoczywająca, uśmiechała mu się z wdziękiem, zapożyczonym od lat młodszych, i maleńką rączkę złożyła na stoliczku naprzeciw niego, aby się jej mógł do syta napatrzeć. Rączka ta, biała, pulchna, okryta mnóstwem pierścieni, które stanowiły rodzaj kroniki dość długiego i nieskąpego w wypadki życia mogła w istocie swymi kształty i wypieszczeniem ściągnąć znawcy oko. Lubicz, który od niewielu lat żył w towarzystwie szczycącym się rękami takimi, zachwycony był arystokratycznym rysunkiem jej i kolorytem tycjanowskim. Opalowe pazurki, różowiejące na koniuszkach palców, świeciły wypolerowane najstaranniej. Rączka bawiła się niby chusteczką batystową, oszytą koronkami, a w istocie kusiła młodzieńca. Usteczka uśmiechem pełnym dobroci towarzyszyły jej, a oczki przymrużone wyrażały całą czułość, na jaką po wielkim jej szafunku zdobyć się jeszcze mogły. Hrabina, jakby gotując się na przyjęcie przyjaciela, strojną była wytwornie, a choć ani godzina dnia, ani miejsce nie usprawiedliwiało toalety, ubraną była do gorsu* i białe ramiona, urągające się latom, niczym nie przykryte, dodawały jej pożyczanej młodości. Nie wątpiła bynajmniej o zakochaniu adoratora, który wzdychał niekiedy, pożerając te wdzięki obfite i dojrzałe okiem chciwym i miłosnym& Hrabina zwykle mówiła mało, lecz ze starannym wyrazów doborem i przesadą miluchną, która przy jej wieku brzmiała dziwnie dosyć i nieco śmiesznie. W tej chwili milczeli oboje, zatopieni we wzajemnej kontemplacji. Mówże te nowiny twoje! szepnęła, wzdychając ku Lubiczowi, matrona ciekawam& Są bardzo dobre cicho szepnął kawaler zdaje się, że syn hrabinej potrafił pozyskać serce panny Hanny, która zerwała z Sylwanem& To go odciągnie od tej aktorki i wprowadzi na drogą innego życia. A! tak rada bym go widzieć szczęśliwym i nie zazdroszczącym mi też tej odrobiny szczęścia& którego się spodziewam od was& przerwała hrabina. Dziecko drogie trochę o serce moje było zazdrosnym& ale miłość dla ciebie nie ujmie macierzyńskiej, a mam nadzieję, że i ty dlań ze mną ją podzielać będziesz& że mu się staniesz przewodnikiem& podporą. Byle raz pozbył się uprzedzeń swych przeciw mnie, które zresztą dodał Lubicz w początkach są naturalne. Ale te chłody i kwasy przejdą! rzekła hrabina. Handzia byłaby dla niego śliczną partią& Staraliśmy się wszelkimi środkami zbliżyć ich, a tego pana Sylwana usunąć. Un democrate forcen de la pire espce*& Niechże Bóg broni, by mu się taka fortuna, comme moyen d action,* dostać miała w ręce& Dom, wpływ!& Panna Hanna miała nieco głowę przewróconą, Herman także. A! nie, starałam się w nim dobre wszczepić zasady, ale młodość, żywość, temperament& Hermanek już wie o moim postanowieniu dokończyła cicha hrabina już trochę się to przeburzyło w nim, il ne m en veut plus!* Mam nadzieję, że i jego przyszła będzie raisonable& a * do gorsu (ubrana) wydekoltowana (gors, fr. szyja i piersi) * Un democrate forcene de la pire espece (fr.) Wściekły demokrata najgorszego gatunku * comme moyen d action (fr.) jako środek działania * il ne m en veut plus (fr.) już nie ma o to do mnie urazy ja po wielu i długich cierpieniach odetchnę na łonie przyjazni i familii. Spojrzała czule na Lubicza, który jej białą rękę ucałował. Wierz& pani& Na coż już ta p a n i i te tytuły cicho przerwała hrabina mam imię Pauliny, nazywaj mnie po imieniu& twoją& twoją Polką& Wyrazom tym czułym towarzyszyło westchnienie. Lubicz odwtórował mu drugim podobnym, w tym samym tonie. Polciu droga! rzekł tyś anioł dobroci& Chciałabym, abym tylko twe szczęście, mój Miciu, zapewnić mogła, a wierz mi, serce mam młode& i żywo ono bić umie. Moje, które nigdy nie kochało& począł Lubicz przynosi ci na ofiarę pierwiosnek uczuć& Oczy hrabinej zwróciły się ku młodzieńcowi, który tak piękne prawił jej rzeczy, i byłyby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|