[ Pobierz całość w formacie PDF ]
potem, niedaleko od miejsca, w którym teraz siÄ™ znajdujemy, stworzyÅ‚ coÅ›, co sam mo\e uwa\aÅ‚ za jeszcze jedno dzieÅ‚o sztuki, choć dzieÅ‚o makabryczne - zadaÅ‚ sobie wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ… Å›mierć. Wydaje mi siÄ™ caÅ‚kiem mo\liwe, i\ za najlepsze ze swych opowieÅ›ci uwa\aÅ‚ wÅ‚asne \ycie, a w tej sytuacji samobójczy strzaÅ‚ jest znakiem przestankowym - kropkÄ…, takim filmowym »The end«. PrzypomniaÅ‚o mi siÄ™ samobójstwo innego genial-nego Amerykanina, George a Eastmana, wynalazcy kamery Kodaka, zaÅ‚o\yciela Eastman Kodak Com-pany, który zastrzeliÅ‚ siÄ™ w 1932 roku. Nie byÅ‚ ani chory, ani zrozpaczony, a w swym po\egnalnym liÅ›cie napisaÅ‚ to, co pod koniec \ycia musiaÅ‚ czuć Ernest Hemingway: » Moja praca skoÅ„czona«. DziÄ™kujÄ™ za uwagÄ™ . (SkoÅ„czyÅ‚em przemówienie i zapakowano nas wszystkich do \ółtego autobusu szkolnego, który zawiózÅ‚ nas do hiszpaÅ„skiej restauracji). Hemingway nale\aÅ‚ do instytucji, która obecnie nosi nazwÄ™ AmerykaÅ„skiej Akademii i Instytutu Sztuki i Literatury. ZaÅ‚o\ona w roku 1898, ma teraz izbÄ™ ni\szÄ… i wy\szÄ…: do znacznie mniejszej Akademii nale\Ä…, \e tak powiem, oficerowie, do Instytutu - szeregowcy. (Ja jestem starszym szeregowcem; pew-nie wciÄ…\ wlecze siÄ™ za mnÄ… to dossier ze szkolenia oficerskiego w Cornell). Do izby wy\szej dostali siÄ™ za to Truman Capote i Er skinÄ™ Caldwell. Nelson Algren wÅ›liznÄ…Å‚ siÄ™ kominem do ni\szej. James Jones oraz Irwin Shaw zdÄ…\yli umrzeć, nim doczekali siÄ™ podobnego zaszczytu; mo\e brakowaÅ‚o im tego cze-goÅ›, na czym zale\y naszej organizacji. W typowej bzdurce na okÅ‚adkÄ™ wyboru pism Jamesa Jonesa (The James Jones Reader, wydawnic-two Lane Press, 1991) napisaÅ‚em o nim, \e byÅ‚ ToÅ‚stojem piechoty amerykaÅ„skiej w ostatniej spra-wiedliwej wojnie, w zapomnianej ju\ erze ZwykÅ‚ego CzÅ‚owieka. Jones byÅ‚ zwykÅ‚ym \oÅ‚nierzem, a przy tym geniuszem. NaprawdÄ™ tak uwa\am. Wybór do naszego Instytutu i Akademii jest sprawÄ… caÅ‚kowicie przypadkowÄ…, bo nominacje i gÅ‚o-sowanie jest dzieÅ‚em wariatów, to znaczy malarzy, pisarzy i muzyków, którzy ju\ do niej nale\Ä…. ZupeÅ‚-nie nie nadajÄ… siÄ™ do tej urzÄ™dniczej pracy, sÄ… wrÄ™cz przysÅ‚owiowo roztargnieni, a przy ocenie dzieÅ‚ innych artystów kierujÄ… siÄ™ albo zawiÅ›ciÄ…, albo ignorancjÄ…. I co chwila zawierane sÄ… takie ukÅ‚ady, \e pisarz mówi do muzyka: ZagÅ‚osujÄ™ na kogoÅ› z twojej bran\y, o kim w \yciu nie sÅ‚yszaÅ‚em, jeÅ›li ty za-gÅ‚osujesz na kogoÅ› z mojej, o kim w \yciu nie sÅ‚yszaÅ‚eÅ› . I tak dalej. Czasami wydaje mi siÄ™, \e AmerykaÅ„ska Akademia i Instytut Sztuki i Literatury w ogóle nie powinny istnieć, bo nie tylko honorujÄ… twórców, ale ich te\ obra\ajÄ…. Popatrzcie, co zrobili Jamesowi Jonesowi i Irwinowi Shawowi. Wyobra\acie sobie, jak musieli siÄ™ czuć przy ka\dej, nawet najmniejszej wzmiance o Akademii? Podobnie potraktowanych a prawdziwie wybitnych twórców amerykaÅ„skich musi być w tej chwili ponad setka. Wielki humorysta z Indiany, Kin Hubbard (jego kandydatury nawet nie rozpatrywano) powiedziaÅ‚, \e to nie grzech być biednym, ale straszny wstyd. To nie grzech nie nale\eć do Akademii, ale straszny wstyd. Nale\aÅ‚ do niej, dziÄ™ki Bogu choć za to, Tennessee Williams (1911-1983). (ByÅ‚ w koÅ„cu naszym naj- wiÄ™kszym dramaturgiem). Jeszcze zanim Jill i ja zamieszkaliÅ›my razem, któregoÅ› wieczoru przypro- wadziÅ‚a go do mojego mieszkania. Tak podnieciÅ‚em siÄ™ poznaniem kogoÅ›, kto tak wstrzÄ…sajÄ…co, zabawnie i współczujÄ…co pisaÅ‚ o Amerykanach nie mieszkajÄ…- cych w Nowym Jorku, \e rÄ…bnÄ…Å‚em siÄ™ do krwi o mojÄ… marmurowÄ… Å‚awÄ™, gdy wstawaÅ‚em, \eby uÅ›cisnąć mu dÅ‚oÅ„. (Tak jak T.S. Eliot, dorastaÅ‚ w St Louis, ale tylko Williams przyznawaÅ‚ siÄ™ do tego, i nie zaczynaÅ‚ ni stÄ…d, ni zowÄ…d mówić po angielsku jak arcybiskup Canterbury). Mimo to jedynÄ… rzeczÄ…, którÄ… o nim napisaÅ‚em, byÅ‚a dorÄ™czona przez posÅ‚aÅ„ca notatka do aktorki Marii Tucci, która mieszka naprzeciw. BraÅ‚a udziaÅ‚ w próbach Nocy iguany Williamsa i zwierzyÅ‚a mi siÄ™, \e ich zespół jakoÅ› nie czuje tej sztuki. NapisaÅ‚em jej wiÄ™c, \e iguana jest zwierzÄ™ciem o obrzydliwym wyglÄ…dzie, ale bardzo smacznym, i \e sztuka ta mówi, \e lepiej kochać coÅ›, co inni mogÄ… uznać za brzydkie, ni\ nie kochać w ogóle. A kto zje iguanÄ™, ten dobrze siÄ™ naje. VI (Ciekawostki: Aldous Huxley umarÅ‚ tego samego dnia, co John F. Kennedy. Louis- Ferdinand CelinÄ™ umarÅ‚ w dwa dni po ErneÅ›cie Hemingwayu). Requiem to msza za zmarÅ‚ych, Å›piewana zwykle po Å‚acinie. Dla tych, którzy nie znajÄ… Å‚aciny, a wiÄ™c i dla mnie, jej sÅ‚owa sÄ… peÅ‚ne bezsensownego piÄ™kna. Co to kogo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmew.pev.pl
|