[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Bardzo dobrze. To naprawdę urocze mieszkanie.
Do pokoju weszła Fiona Cliford, ratując Olivię z
kłopotliwej sytuacji.
- Dzień dobry, doktor Chandler. Dzień dobry, doktorze
Bradley.
- Dzień dobry, Fiono. - Twarz Brada rozjaśniła się w
czarującym uśmiechu. - Podobno pani mnie szukała?
- Tak, chciałam ustalić godziny pracy i porozmawiać o
kilku dosyć nudnych, ale niezbędnych rzeczach, jak pana
ubezpieczenie i zeznanie podatkowe. Będzie pan, oczywiście,
korzystał z gabinetu doktora Wilsona. Myślę, że zacznie pan
od jutra. Dziś pewnie zapozna się pan ze wszystkim.
- Dziękuję, to brzmi rozsądnie. Widzę, że jesteście
skomputeryzowani?
- Znasz się na tym? - zapytała Olivia. Uśmiechnął się
szeroko.
- Uważasz, że ci barbarzyńcy z północy nie są w stanie
dotrzymać kroku reszcie świata?
- Nie, oczywiście, że nie. - Olivia czuła, że się czerwieni.
- Nie przyszło mi to nawet do głowy.
- Ten system prawdopodobnie różni się od tego, z którym
miałeś do czynienia - zauważyła dyplomatycznie Fiona.
- Jakie informacje o pacjentach macie w swoim systemie?
- Brad odwrócił się do komputera, który stał na biurku Olivii.
- Mamy wszystkie dane osobowe każdego pacjenta i ich
karty chorobowe. Mamy również takie dodatkowe informacje
jak prześwietlenia i wyniki różnych badań.
- A konsultacje u specjalistów i wizyty ambulatoryjne?
- Takie informacje wprowadzane są na bieżąco - odparła
Fiona. - Robię to ja i Lucy.
- Tak więc sporządzane ręcznie informacje są podstawą
całego systemu?
- Nie mogę sobie nawet wyobrazić, żebyśmy mogli z tego
zrezygnować - powiedziała Olivia.
- Ja również - przyznała Fiona. - Od czego więc chce pan
zacząć?
- Sądzę, że byłoby dobrze, gdybym uczestniczył we
wszystkim. Może mógłbym posiedzieć z pielęgniarkami w
pokoju zabiegowym, spędzić trochę czasu w administracji, w
gabinecie lekarskim, a potem pojechać jeszcze na kilka wizyt
domowych.
- Doskonale. Co najpierw?
- Jeśli doktor Chandler nie ma nic przeciwko temu, może
mógłbym tu zostać. Wiem, że za chwilę zaczyna dyżur. Przy
okazji zobaczyłbym, jak działa wasz system komputerowy.
- Dobry pomysł - przyznała Fiona. - Zgadza się pani, pani
doktor?
Olivia chciała odrzucić ten pomysł. Nie miała ochoty na
obecność tego faceta podczas przyjmowania przez nią
pacjentów. Jednak ku swemu zdumieniu usłyszała, jak mówi:
- Tak, oczywiście.
- Czy może już pani przyjąć pierwszego pacjenta? -
spytała Fiona
- Myślę, że tak - odparta Olivia, żegnając się w myślach z
filiżanką porannej kawy.
- Wobec tego, doktorze Bradley, zobaczymy się jutro,
żeby dopełnić ostatnich formalności. - Fiona uśmiechnęła się i
wyszła z gabinetu, zamykając za sobą drzwi.
- Będę bardzo cicho - rzekł Brad po chwili milczenia.
- Słucham? - Olivia odwróciła głowę i zmarszczyła brwi,
zastanawiając się, co, u licha, miał na myśli.
- Wyglądasz, jakbyś czegoś żałowała - powiedział. -
Podejrzewam, że to moja obecność tak na ciebie wpływa,
obiecałem więc, że będę cicho. Tak cicho, że w ogóle o mnie
zapomnisz.
Jak miała to zrobić, skoro jego widok tak ją irytował. Z
drugiej strony niepokoiło ją, że w jego obecności czuła się
bezbronna i krucha. Już dawno zapomniała, że tak można się
czuć. Robiła wszystko, żeby o tym nie myśleć. Gdzieś w głębi
duszy wiedziała, że u podłoża tego, co czuła, jest zwykła
fizyczna fascynacja, a to ostatnia rzecz, jakiej pragnęła. Nie
miała czasu, by dłużej się nad tym zastanawiać, ponieważ w
tej właśnie chwili pierwsza osoba zapukała do drzwi, po czym
do gabinetu weszła kobieta w wieku około trzydziestu pięciu
łat.
- Dzień dobry, Janet. Proszę, siadaj - rzekła Olivia, po
czym, widząc nieme pytanie w oczach pacjentki, wyjaśniła: -
To doktor Bradley. Będzie u nas przez jakiś czas zastępował
doktora Wilsona. Dziś zapoznaje się z naszymi metodami
pracy. Czy masz coś przeciwko jego obecności?
Kobieta, aczkolwiek nieco skonsternowana, pokręciła
przecząco głową.
- Nie, nie mam - odparła, gdy Brad uśmiechnął się do
niej, życząc miłego dnia.
- A więc w czym mogę ci pomóc? - Olivia nacisnęła
klawisz komputera, żeby wywołać kartę pacjentki.
- Jak pani wiadomo, pani doktor, rok temu przestałam
przyjmować pigułki i od tego czasu mam tak obfite
menstruacje, że muszę brać zwolnienie z pracy.
- Dalej pracujesz w supermarkecie? Janet skinęła głową.
- Nie było tak zle, kiedy pracowałam przy kasie,
ponieważ przez cały dzień siedziałam, ale teraz, kiedy pełnię
funkcje kontrolera, dużo chodzę. Pod koniec dnia dosłownie
padam z nóg.
- Z twojej karty wynika, że poleciliśmy ci odstawienie
pigułki z powodu wysokiego ciśnienia. Jakie teraz stosujesz
środki anykoncepcyjne?
- Mój mąż niedawno poddał się zabiegowi wycięcia
nasieniowodu - odparła Janet.
- A więc w tej sprawie mamy już jasność. Teraz
przekonamy się, jakie masz ciśnienie.
Kiedy Janet zdjęła żakiet, Olivia wyjęła aparat do
mierzenia ciśnienia, założyła rękaw na ramieniu pacjentki i
ustawiła stetoskop.
- Wszystko w porządku - stwierdziła po chwili. - Sto
trzydzieści na sześćdziesiąt pięć. Teraz musimy sprawdzić,
czy te krwawienia nie spowodowały anemii. Zgłosisz się do
zabiegowego i poprosisz o zrobienie morfologii.
Janet skinęła głową.
- Powiedz mi jeszcze, kiedy ostatnio robiłaś wymaz?
- Nie pamiętam dokładnie...
- Nic nie szkodzi. Zaraz się wszystkiego dowiemy. - Oli -
via wcisnęła kilka klawiszy i wyniki badań pokazały się na
ekranie. - Tu również wszystko wydaje się w porządku.
Wypiszę ci skierowanie do ginekologa.
- Czy to może oznaczać konieczność usunięcia macicy? -
przeraziła się Janet.
- Niekoniecznie. Przyczyny takich krwawień mogą być
różne i nie zawsze wymagają interwencji chirurga.
Zobaczymy, co stwierdzi ginekolog. Tymczasem przepiszę ci
kurację hormonalną, która powinna przynieść pewną poprawę.
- Bardzo dziękuję, pani doktor. - Janet wstała, kiedy
Olivia wręczyła jej receptę. - Mam wrażenie, że już czuję się
lepiej.
- Mamy więc pierwszego zadowolonego pacjenta - uznał
Brad, kiedy za Janet zamknęły się drzwi. - Może to dobry
omen na resztę dnia.
- Nie liczyłabym na to - odparta Olivia, wzywając kolejną
osobę.
Przyjmowała jednego pacjenta po drugim - starszego
mężczyznę ze schorzeniem prostaty, kobietę z wrzodem na
nodze, dziecko z bólem ucha, młodego mężczyznę z
uszkodzonym mięśniem podkolanowym. Chorzy wchodzili i
wychodzili, jednak Olivia ani na chwilę nie mogła zapomnieć
o obecności Brada Cokolwiek robiła, czuła jego wzrok na
sobie; cokolwiek mówiła, nieomal czekała, że jej przerwie lub
zakwestionuje jej opinię. Wprawdzie nie zrobił tego, jednak
jego konsekwentne milczenie było równie denerwujące. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl