[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spróbować podejść do tego z dystansem i żyć dalej najlepiej jak umiemy. Ale
obiecuję ci, że nigdy już nie będzie to tak straszne, jak za pierwszym razem.
Najgorsze już za tobą, kochanie.
D'arvan przytulił się do niej, dziwnie ukojony jej otwartością. Jakże to podobne do
Mayi, jednym tchem okazać współczucie i rozsądek. Jakie ma szczęście, że jest obok
niego, w całym tym nieszczęściu i śmierci&
 Eilin!  powiedział ochryple.  Mayu, ona jest na górze. Ranna. Myślę, że poważnie
ranna.
 Na siedmiu krwawych demonów!  Maya skoczyła na równe nogi.  Gdzie?
 Na szczycie.  Spróbował się podnieść i upadł znowu, jęcząc z bólu.
Gwałtownie się obróciła.
 Jesteś ranny?
 Skręciłem nogę, robiąc ten twój zwód z podcinaniem. Idz, postaram się iść za tobą.
Maya przygryzła wargę, kiwnęła głową i pobiegła na górę.
D'arvan posuwał się z trudem, wciągając się na zdrowej nodze i opierając o poręcz
schodów. Był dopiero w połowie drogi, kiedy usłyszał dzwonienie butów na
metalowych schodach i zza zakrętu wyłoniła się pędząca Maya. Widząc go
zatrzymała się gwałtownie.
 Ona umiera.
Maya miała rację. D'arvan przekonał się o tym, gdy tylko zobaczył Eilin, leżącą w
swojej zdemolowanej komnacie. Nie wiedział, że w ciele może znajdować się aż tyle
krwi. Była wszędzie; pokrywała ściany i łóżko, tworzyła kałuże na podłodze, nasiąkły
nią szaty Mag, rozdarte w tuzinie miejsc. Jej skóra była już blada i przezroczysta, co
oznaczało zbliżającą się śmierć. Maya oparła D'arvana o ścianę tak, aby zdrowa noga
utrzymywała cały ciężar jego ciała, i podbiegła do Eilin. Dawny D'arvan miałby już
nudności i przerażony odwróciłby wzrok. Nowy D'arvan poczuł, że skręcają się w nim
wnętrzności, ale był wściekły. W jednej chwili zniknął żal i poczucie winy po zabiciu
Davorshana.
 Nie pozwolę, aby to się stało.  Jego głos wydał się obcy i daleki nawet jemu
samemu.
 D'arvan, nie możemy nic dla niej zrobić.  Maya klęczała obok Eilin, jej słowa
przepełnione były żalem.  Nawet medyk nie mógłby&
 Mój ojciec może.
 Co?
D'arvan poczuł ogromny spokój. Próba ta była niebezpieczna i rozpaczliwa, ale
dawała im jedyną szansę.
 Mayu, wyjdz stąd. Nie mogą cię tu zastać.
 Niech mnie licho, jeśli to zrobię.  Wstała, jej ręce i kolana poplamione były krwią.
 Nie masz czasu, żeby się ze mną kłócić.  Podniosła z podłogi magiczną laskę Eilin
i podała ją D'arvanowi.  Będziesz tego potrzebował, jako wsparcia. I to nie tylko
dosłownie.
 Uparta suka!  Pocałował ją w usta, przytłoczony miłością, i poczuł, jak napięcie jej
warg zmniejsza się, kiedy odwzajemniła jego uścisk.
 Zawzięty bękart!  odcięła się.  D'arvan, bądz ostrożny.  Zrobiła krok do tyłu,
wydobyła z pochwy miecz i wyrzuciła go za drzwi.  Nie wolno mieć żelaza w pobliżu
Phaerii, tak głosi legenda  wyjaśniła.
 Rzeczywiście.  D'arvan był zły na siebie, że o tym nie wiedział.  Czy istnieją
jeszcze jakieś pożyteczne legendy?
 Hm& tak. Musisz go zawołać trzema prawdziwymi imionami. Pospiesz się, D'arvan.
Opierając się na magicznej lasce, aby podeprzeć swoją ranną nogę, D'arvan zebrał
wszystkie moce i wypchnął swój umysł i ducha przed siebie, próbując jakoś dotrzeć
do tajemniczego miejsca, gdzie mówiło się, że mieszkają Phaerie. Jeszcze raz wezwał
istotę lasu. Jego zapachy i kolory& wszystkie nastroje zmieniających się dni&
dzwięk sennych pszczół i kolorowe ptaki& szmer liści i plusk strumienia&
pospieszne umykanie królika i wiewiórki& delikatne i ostrożne stąpanie jelenia i
ukradkowe przemykanie lisa i łasicy& Wziął głęboki oddech i zawołał używając głosu
i myśli.
 Hellorinie! Władco Lasu! Ojcze! W imię Adriny, mojej matki, wzywam cię!
Wydawało się, że nic się nie dzieje. Jednakże jego wizja lasu była tak przejrzysta,
tak realna, że niemal widział, jak nabiera kształtu wokół niego. Zniszczona komnata
zniknęła mu z pola widzenia i przez przesuwającą się mgłę zobaczył, jak materializują
się drzewa. Stanęły stateczne, srebrne kolumny buków, mocny dąb wykrzywił się jak
muskuł olbrzyma; giętka wierzba i wojowniczy ostrokrzew najeżyły swoje kolce.
Ujrzał wesoły głóg, wyglądający jak ukwiecona panna, i smukłą jarzębinę, nieziemskie
jak sen. Spoza drzew zamigotała oświetlona gwiazdami woda. Zdumiony rozpoznał
jezioro i wyspę, chociaż wieża zniknęła. Czuł silny zapach letniej trawy, która [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mew.pev.pl